Page 132 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 132

– Nie mów tak, Henryk, błagam cię. Uwierz mi, nie miałam tego na myśli,
           co powiedziałam. Chciałam ci tylko dokuczyć, jestem zmęczona i zrozpa-
           czona. Mówi się wtedy różne rzeczy, w które się samemu nie wierzy, wiesz
           to przecież.
             Henryk nie odpowiadał. Ale ona swoje zrobiła – cofnęła swoje słowa,
           poprosiła o przebaczenie. Nic więcej zrobić nie mogła, jeśli nie chciała się
           całkowicie poniżyć. A przed mężem poniżyć się jednak nie chciała.
             – Chodź, rozbierz się i połóż. Jesteś zmarznięty do kości, zaziębisz się.
             Zajdel wstał powoli, zdjął palto, popatrzył na swoje cienkie, owłosione nogi.
             – Klara, ja może rozumiem cię lepiej, niż ci się wydaje. Wiem, dlaczego mną
           pogardzasz, ja sam sobą pogardzam. Popatrz na moją skórę, ohyda. A moje
           nogi i ręce cuchną. Pachnę zgnilizną, jeszcze zanim umarłem.
             – Henryk, ja wcale tobą nie pogardzam.
             – Możesz myśleć, co chcesz. Wszystko mi jedno. Dokładnie wszystko jedno.
             Zgasił światło i poczłapał do łóżka. Klara poczuła, jak wślizgnął się pod
           kołdrę i położył jak najdalej od niej. A zanim usnęła, usłyszała przytłumiony
           szloch i mamroczący głos:
             – Niech diabli wezmą ten przeklęty świat, do diabła ze wszystkim!


                                           2

             – Nic nie czuję, panie Zajdel, słowo daję.
             Jakub pracował usilnie nożyczkami i grzebieniem, rzucając od czasu do
           czasu spojrzenie na obraz swego młodego klienta w lustrze. Twarz Henryka
           była szara, jego szyja żałośnie chuda.
             – Nie mówi pan tego tylko z grzeczności? Bo mnie się wydaje, że ten
           zapach wlecze się za mną cały czas. Niekiedy zapominam o tym, ale nagle
           wraca. W pracy, w drodze do domu albo kiedy się myję. Nie wiem, ile razy
           Klara prała moje spodnie. Skórę na nogach chyba zdarłem, tyle razy je myłem
           i tarłem szczotką. A nadal śmierdzą…
             – Wydaje się panu. Jest pan napięty i zdenerwowany, za ciężko pan prze-
           żywa całą tę historię. Czemu o tym nie zapomnieć? To mogło się każdemu
           przydarzyć, na pewno nie pan jeden wpadł do kloaki. Tak samo wygląda na
           wszystkich podwórkach, łatwo wpaść. Najważniejsze, że się dobrze skończyło.
           Działał pan przytomnie i sobie poradził. Niech pan przestanie o tym myśleć,
    132    panie Zajdel.
   127   128   129   130   131   132   133   134   135   136   137