Page 131 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 131
Klara trząsnęła drzwiami i patrzyła wielkimi oczami na tę żałosną figurę,
swojego męża. Odstawiła wiadro, zacisnęła zęby i nic nie mówiąc, zaczęła
przygotowywać łóżko na noc. Henryk stał przy drzwiach, śledził ją wzro-
kiem. Klara czuła jego spojrzenie, kątem oczu widziała jego skuloną postać
w marnym paletku, z wystającymi rękami i gołymi nogami.
– Nie odpowiedziałaś mi, Klara.
Wyprostowała się i spojrzała mu prosto w oczy.
– A jeśli tak jest, byłbyś zaskoczony? Myślę niekiedy, że byłoby lepiej, że-
byśmy przestali żyć, i ty, i ja. Skończyć z tą męczarnią. Nienawidzę cię, jesteś
dla mnie tylko udręką, udręką bez końca.
Henryk patrzył na swoją żonę, wydawało się, że jej nie rozumie. Opadł
na krzesło, odwrócił wzrok. Siedział nieruchomo z głową ukrytą w rękach.
Klara widziała, jak jego kościste ramiona drżały pod paltem, które było na
niego za duże.
Dlaczego nic nie mówi? Dlaczego nie wymyśla jej, nie rzuca na nią prze-
kleństw? Obelgi dałyby jej ulgę, odebrałyby moc tym strasznym słowom,
które przed chwilą padły z jej ust. Wśród jego przekleństw mogłaby zapomnieć
o swoich własnych słowach, które oddzielały ich teraz jak wypełniona płomie-
niami przepaść. Gdyby on przynajmniej powiedział coś, co mogłoby dać jej
możliwość cofnąć słowa, które wysunęły się z niej jak trujące żmije. Nie miała
tego na myśli, to nie były jej słowa, życzyła sobie, by nie zostały wypowiedziane.
– Henryk…
Nie odpowiadał. Siedział skulony, milczący, z odwróconą twarzą, wyglą-
dał jak postrzelone zwierzę, które za wszelką cenę chce odpełznąć i ukryć się
przed swoimi prześladowcami.
To było jej, Klary, dzieło.
Nie mogła oderwać oczu od jego wychudzonych rąk i trzęsących się ramion.
Bezwiednie wyciągnęła w jego stronę rękę, chciała go dotknąć, powiedzieć
coś przyjaznego. Nie kochała go, pogardzała nim, lecz widzieć go w takim
stanie, milczącego, trzesącego się – to było ponad jej siły.
– Henryku – szepnęła – posłuchaj chwilkę…
– Odejdź, Klara, nie ruszaj mnie. Nie masz tu nic przy mnie do roboty.
– Ale…
Odwrócił się nagle do niej, oczy miał pełne łez.
– Czego ty ode mnie chcesz – wymamrotał. – Powiedziałaś, co chciałaś,
dlaczego mnie nie zostawisz w spokoju? Masz rację, powinienem tam zostać
na dole. Wszystko mi jedno, tak żyć czy utopić się w gównie. 131