Page 126 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 126

I w ten sposób buty Jakuba Lewina pozostały niedokończone. Mojsze
           nie dotrzymał słowa.
             Kiedy Jakub wszedł następnego dnia do środka, zastał zesztywniałe ciało
           szewca w łóżku. Mojsze nie żył już od kilku godzin. Usta miał wykrzywione
           w grymasie niechęci, twarz skamieniałą, obcą. Na podłodze leżała siekiera
           i niedokończona para butów, na poduszce stało nieotworzone pudło z chlebem.
             Jakub stał długo i patrzył na pomarszczoną rękę, która dotykała pudełka.
           Nawet w chwili śmierci wyrażała ona beznadzieję starczej, samotnej tęsknoty.
           Nad tą wyciągniętą ręką Jakub bolał bardziej niż nad zastygłą twarzą, której
           rysów nie rozpoznawał.
             Zanim wyszedł, pochylił się i podniósł swoje buty, postawił krzesło z rzeźbio-
           nym oparciem na tym miejscu, gdzie zawsze stało, a potem ostrożnie zamknął
           drzwi do świata, gdzie kiedyś żył stary szewc w swoim cichym mieszkaniu.


                                           3


             Tej zimy zdarzało się często, że ludzie kładli się wieczorem do łóżka z na-
           dzieją, iż znajdą tam ciepło – i nigdy już się nie budzili, jak Mojsze.
             – Można pomyśleć – powiedział Jakub któregoś wieczoru do Heleny – że
           siła wyższa chce, żeby nikt nie przebrnął przez zimę. Nie pamiętam takich
           mrozów, nigdy tak nie było.
             – Było, było, tylko to nie miało takiego znaczenia – odpowiedziała He-
           lena. – Można było wejść do ciepłego domu, zjeść coś tłustego, pożywnego,
           napić się ciepłej herbaty. Zimno nie było takie ważne. Niekiedy mrozy nas
           nawet bawiły. Teraz jest inaczej.
             – Tak, teraz jest inaczej. A starego Mojsze już nie ma. Nigdy nie zapomnę
           jego twarzy. Czy myślisz, że ktoś będzie pamiętał szewca Mojsze Zalewskiego?
           Ja nigdy nie zapomnę tego krzesła, które próbował porąbać. I tej jego ręki
           wyciągniętej do pudła z chlebem…
             Minęły właśnie dwa tygodnie od śmierci szewca. Mróz przybrał jeszcze
           bardziej na sile.
             Kiedy Jakub zwrócił się do żony że słowami: „Dlaczego mu nie pomogli-
           śmy?”, nie miał na myśli, że stawia sobie czy Helenie jakieś zarzuty. Chciał w ten
           sposób wyrazić uczucie bezsilności – nie był w stanie nikomu przyjść z pomocą.
             – Krzesło mogliśmy mu porąbać. Miałby czym napalić tego wieczoru. Ale
    126    potem? Następnego dnia? Za tydzień?
   121   122   123   124   125   126   127   128   129   130   131