Page 116 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 116

– Zostaw chleb w spokoju – rzekła ostro. – Trzeba najpierw podzielić.
             – E tam, kawałek mniej czy więcej, to nie gra przecież roli.
             – Ach tak? Ale jak ja kawałek z twojej części wezmę, to zmieniasz ton. Nie,
           chleb trzeba od razu podzielić. – Wyjęła wagę i podzieliła bochenek na dwie
           równe części. – Możesz wziąć, którą chcesz.
             Henryk wybrał połówkę z odkrojoną kromką, którą zaraz włożył do ust.
           Resztę położył w pudle, obok drugiej połówki.
             – Pamiętaj, Henryk, że twoja część leży po lewej stronie, a moja po prawej,
           i nie pomyl się, jak zeszłym razem.
             – Tak, tak, cholerne zrzędzenie…
             Zajdel wrócił do stołu i do swoich zajęć. W tym czasie Klara rozpaliła
           pod kuchnią i postawiła wodę na zupę. Usłyszał, jak dmuchała, widocznie
           chciała, żeby ogień szybciej się przyjął. Najwyraźniej mieli dzisiaj wcześniej
           jeść i wcześniej się położyć. Nie miał nic przeciwko temu, bo w pokoju było
           zimno i wilgotno, a najlepsze, co można było zrobić, to pójść do łóżka i spać.
           W łóżku człowiek się z czasem rozgrzewał, zapominał o głodzie. A dzisiaj
           było mu wyjątkowo spieszno, bo chciał sprawdzić, czy jego wynalazek działa
           tak, jak tego oczekiwał.
             Posiłki składały się głównie z wodnistych zupek, a teraz, kiedy znowu
           nastało zimno, piło się dużo zbożowej kawy, więc pęcherz dawał często znać
           o sobie. Za dnia nie miało to takiego znaczenia, lecz wstawać i biegać do ku-
           bła po kilka razy każdej nocy, gdy było się dobrze rozgrzanym i gdy właśnie
           nadchodził sen, nie należało do przyjemności. Stało się potem przy drzwiach
           i marzło. W pokoju panował już często mróz i Henryk przeklinał przy takich
           okazjach wszystkie te płyny, które wypił w ciągu dnia.
             A kiedy wracał do łóżka i zmarznięty przysuwał się do żony, Klara budziła
           się i brutalnie go od siebie odpychała. Leżał potem, trzęsąc się z zimna. Wkrótce
           znów musiał wstać i iść do kubła. Jego żona miała podobne potrzeby, biegali
           więc tak po pokoju całymi nocami. Ale teraz to się skończy, w każdym razie
           dla niego.
             No tak, Klara nie będzie miała żadnego pożytku z jego wynalazku. Henryk
           uśmiechnął się złośliwie, kiedy zauważył, że żona podejrzliwie go obserwuje,
           choć nie dawała tego po sobie poznać.
             Gdy połączone części węża utworzyły dwumetrowej długości przewód,
           Henryk przymocował do jednego końca najgrubszy kawałek gumy, który
           zachował sobie na koniec, i na tym pracę zakończył. Był zadowolony z re-
    116    zulatu. Nie przepracował się, a w nocy będzie miał lepiej. Nic nie mówiąc,
   111   112   113   114   115   116   117   118   119   120   121