Page 110 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 110
Rozdział jedenasty
1
Dni stały się krótkie i chłodne, przyszła zima. Tego dnia, gdy odbierano przy-
dział żywności, spadł pierwszy śnieg. Ludzie stali w kolejce otuleni w palta,
trzęśli się, nie tyle z zimna, bo w porównaniu z ubiegłym, wietrznym tygodniem
powietrze było stosunkowo łagodne, lecz głównie na myśl o czekających ich
długich, ciężkich miesiącach.
Nikt prawie z nikim nie rozmawiał. Kolejka posuwała się powoli, czas się
dłużył. Apatycznie i z rezygnacją obserwowano, jak policjant od czasu do
czasu wpuszcza do środka grupy po pięć osób i próbowano zgadywać, ile
czasu minie, zanim nadejdzie własna kolej.
Spośród lokatorów domu na Marysinskiej 27 najbliżej wejścia stała Irena
Razer. Zastanawiała się, kiedy przyszli ci, którzy byli przed nią. Czyżby przy-
szli w środku nocy? Miała nadzieję, że będzie jedną z pierwszych, a stała już
ponad godzinę i równie długo przyjdzie jej jeszcze stać, jeśli nie dłużej. Szło
dzisiaj bardzo powoli.
Za nią stała Klara Zajdel. Miała zaczerwienione, zapłakane oczy. Irena
ogarnęła ją szybkim spojrzeniem – tak, zgadza się, wczoraj u Zajdlów była
znowu wielka awantura.
– Nie robią sobie pośpiechu tam w środku – powiedziała do Klary. – Ciepło
mają i przyjemnie, co ich obchodzi, że my marzniemy.
– Tak, to ich nie obchodzi…
– A jak zgłodnieją, mają tam melasę i cukier. Mogą pewnie jeść, ile chcą,
czy ktoś ich kontroluje?
– Pewnie nikt.
– No tak, niektórym to dobrze.
Irena popatrzyła na policjanta, który stał oparty o framugę drzwi i czyścił
110 paznokcie. Nie miał wiele do roboty. W takiej kolejce jak dziś było zawsze