Page 108 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Zenia Larsson - Cienie przy drewnianym moście.
P. 108
abstrakcyjnym. Innego rodzaju uczucia zmuszały ją do tego, żeby stać nieru-
chomo i zbierać się w sobie, zanim będzie mogła ruszyć dalej i minąć najbliższe
skrzyżowanie: chciała przejść obok niemieckiego strażnika i nie utracić nic ze
swojej ludzkiej godności. Bo tego nienawidziła u siebie najbardziej – uczucia,
że w obliczu takiego spotkania chce się zapaść pod ziemię. Słyszała przecież
w duszy głosy, które odzywały się w niej na widok munduru: „Musisz się
zrobić maleńka, płaska, szara, schowaj się w jakiejś bramie, uciekaj szybko,
bezgłośnie, nie podnoś wzroku – może się uda i cię nie zauważą, może się
uratujesz, może ujdziesz z życiem. Nie widzi cię – nie, nie zobaczył cię…
Uszłaś cało, żyjesz…”.
Chociaż dzień był chłodny, musiała otrzeć pot z twarzy, zauważyła też, że
jej ręce były mocno zaciśnięte, choć sprawiało jej to ból. Nogi jej drżały, kiedy
siadała na plecaku wypełnionym brukwią i patrzyła na róg ulicy, za którym być
może właśnie teraz chodziła jakaś umundurowana postać. Mógł ją zastrzelić,
gdyby zechciał, albo też dać jej przejść i nie strzelić, jeśli taka była jego wola.
I nikt nie miałby nic do powiedzenia, jeśliby skierował karabin na człowieka…
Człowieka?
Paula przymknęła oczy i znów zacisnęła pięści. Właśnie człowiekiem się
w ich oczach nie było, tylko łatwym do schwytania, wystraszonym łupem,
który uciekał, lecz nie odważał się walczyć w swojej obronie.
Jak długo można żyć jak ścigane zwierzę? Nie mieć odwagi, by wyprostować
plecy i podnieść wzrok przy spotkaniu ze strażnikiem – czy można upaść niżej?
To nie było spotkanie człowieka z człowiekiem. To było spotkanie nagich
żółtych gwiazd z kulą lub kolbą karabinu. To były ciężkie buciory depczące
po gołych rękach ojca. W takiej sytuacji, czy można się wyprostować i po-
wstrzymać chęć ucieczki, potrzebę ukrycia się w jakiejś dziurze? Opanować
drżenie kolan? A jak to powiedział jej stary Mojsze? „Wy boicie się śmierci, nie
odważacie się o niej mówić. Dla mnie to coś innego. To jak zasnąć w spokoju,
wrócić do domu”.
Czy bała się śmierci? Może to rzeczywiście oznaczało powrót do domu,
spokojne zaśnięcie. Tego nie można wiedzieć, zanim śmierć nie nadejdzie,
więc nie ma czego się bać. Lecz nie chciała umrzeć w taki sposób, jaki był im
przeznaczony w getcie. Nie chciała przemykać się w strachu pod murami,
kuśtykać jak postrzelony ptak, którego głowę i tak w końcu ktoś roztrzaska
kamieniem. Nie chciała słyszeć tego poniżającego głosu: „Zrób się maleńka,
taka mała, że on ciebie nie zobaczy. Niech nic z ciebie nie zostanie, przemień
108 się w blady cień, może tak uratujesz swoje młode ciało…”.