Page 82 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 82
kontaktów. Opowiadano na jego temat niestworzone rzeczy i, poza tymi najbardziej
religijnymi Żydami oraz częścią chasydów, nikt się z nim nie zadawał. Jednak
kiedy dobrze w tej chwili usposobiony Josel usłyszał za swoimi plecami wołający
za nim ciężki, basowy głos Joela, który życzył mu dobrego szabasu, pomachał
mu ręką, kiwnął głową i odpowiedział, nie odwracając głowy: – A gutn szabas,
a gut jor! 47
Wsłuchiwał się w niecierpliwe gdakanie kurczaka na jego plecach. Wyda-
ło mu się, że ptak karci go, że Josel nie przyspieszy kroku, aby czym prędzej
zanieść go do uboju, jakby nie mógł się doczekać tego zaszczytu bycia ozdobą
na szabasowym stole. Posłuchał go i szybko podążał swoim ciężkim krokiem.
Dopiero teraz poczuł mocną woń z pól. Ostre podmuchy wiatru niczym miotła
unosiły z alei kurz i kołysały smukłymi topolami, stojącymi nad przydrożnymi ro-
wami. Deszcz zeschłych, złotożółtych liści zmieszał się nad Joselem z tumanem
kurzu. Przyprószona pyłem broda Joselego rozwiała się i wraz z ziarenkami piasku
dostawała mu się do ust. Mocnym, zdrowym kichnięciem pozbył się kręcącego
go w nosie kurzu.
Tam, wysoko na szczycie Niebieskiej Góry, ramiona wiatraka kręciły się żwa-
wo. Z drugiej strony drogi, w chacie nieopodal karczmy, przy otwartych drzwiach
siedziała przy kołowrotku chłopka i przędła len. Wyżej, daleko na polu, młode
dziewczyny w rozwianych na ramionach chustkach wędrowały do kaplicy. Josel
przymrużył oczy i zobaczył Marimel. Nie… to chmura płynąca na wschód nad
jego głową przybrała kształt Marimel. Spieszyła się, musi zdążyć na zapalenie
świec szabasowych, podąża więc tam, za horyzont, gdzie wkrótce słońce będzie
odprawiało szabas.
– Rebojne szel Ojlem – zawołał Josel, wpatrując się w niebo. – Widzisz, mam
tyle siły, aby nie przeklinać Cię, gdy jest mi źle. Widzisz… błogosławię Cię i chwa-
lę, kiedy jest mi dobrze. Ale zrób mi tę przysługę… i pozwól mi czuć, że jestem
panem samego siebie. Jesteś przecież Władcą świata i Przyczyną wszystkiego…
wszystkiego. Jestem Ci wierny w każdym szczególe, jak to jest nakazane… Jed-
nak lepiej służyć Ci, nie czołgając się… ale krocząc na własnych nogach, o tak…
dokładnie tak, jak teraz sobie idę.
Josel przybył do miasteczka w dobrym nastroju. Ten dobry nastrój, broń
Boże, nie znalazł odzwierciedlenia w uśmiechu na twarzy, ale widać go było po
wygładzonym czole, w wysoko ściągniętych brwiach, w nozdrzach poruszanych
głębokim oddechem, w wesołym rozkołysaniu brody i energicznym, sprężystym
kroku oraz w rozwianych pejsach. A żeby zafundować sobie koszernie zasłużoną
chwilę przyjemności, zatrzymał się na moment, aby nacieszyć serce i zmęczone
47 (jid) – dosł. Dobrego szabasu, dobrego roku. Tradycyjnie w języku jidysz na dobre życzenia odpo-
wiada się jeszcze lepszymi, czyli jeśli ktoś życzy komuś dobrego szabasu, to ten dodaje jeszcze
82 „dobrego roku”.