Page 77 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 77
A przecież, wbrew swej woli, myślał o Hindzie. Przypomniał sobie ten moment,
kiedy pierwszy raz ją zobaczył. Było to wówczas, gdy przybyła do Bocianów jako
narzeczona dla Chomelego Sojfera. Miejscowi chasydzi szaleli ze szczęścia. Ale
Josel nie umiał dostrzec w tej partii żadnej wielkiej mecyji, poza pochodzeniem
narzeczonej. Hinda nie posiadała przecież porządnego posagu, a o wyglądzie nie
warto było wspominać. Już wtedy była drobna, z wyjątkiem piersi i zaokrąglonych
bioder. I chód miała taki, jakby bała się dotknąć ziemi, czyli dokładnie odwrotnie
niż żona Josela – Marimel, ta stawiała kroki pewnie i dumnie jak Malka Szwo …
41
Ciało też Marimel miała pełne i okazałe, jak wytoczone z marmuru. A kiedy
Chomel Sojfer przepisał zwój Tory dla nowej synagogi, Marimel była w ciąży
z Herszelem, pierworodnym Joselego… Wkrótce po obrzezaniu Herszelego zwój
Tory był gotowy… Odprowadzono go do synagogi niczym pannę młodą do ślubu
– ze śpiewem i tańcem. Wówczas Josel tańczył ze zwojem pod chupą i wydaje
się, że to był ostatni taniec w jego życiu…
A teraz zamiast odpowiedzieć Hindzie na jej uwagę o utargu, Josel mruknął
coś i wszedł do sklepiku. Dziwna myśl przyszła mu do głowy: „Jeśli Fiszel chciałby
mnie zeswatać z nią, roztrzaskałbym mu głowę tą oto siekierą”.
I tak Josel pozostał przy swoim postanowieniu, aby nie żenić się ponownie.
Kiedy sąsiedzi widzieli go na ulicy, potrząsali głowami: „Czy to jest człowiek? Za-
twardziały jak kawałek żelaza”. Ale przy całym tym oburzeniu, zastanawiała ich
ta jego zatwardziałość. Dywagowano, że jeśli tak szanowany człowiek, religijny
Żyd, wierny chasyd jak Josel Obed upierał się przy swoim, to może sam Rebojne
szel Ojlem wmieszał się do tej sprawy. Nie znaczyło to bynajmniej, że powinno się
Josela zostawić w spokoju i przestać go namawiać do sziduchu , bo może wcale
42
Bóg nie miał w obecnej sytuacji swego udziału, a wręcz przeciwnie: może to była
sprawka szatana, że Josel zachowywał się w nieżydowski sposób – nie chciano
więc dawać pretekstu do zarzutu, że przyglądano się temu z założonymi rękoma.
Najbardziej martwiło sąsiadów to, że Josel nie przykładał się już, aby zastąpić
matkę swoim dzieciom, jak to miało miejsce w pierwszym okresie po śmierci
żony. Dzieciaki włóczyły się obdarte, ubrane w szmaty i łachy, zawsze brudne,
wygłodzone. Dlatego kiedy starsze córki Joselego zaczęły rozumieć, co się do
nich mówi, sąsiadki, które dawały im trochę ciepłej strawy każdego dnia, zaczęły
wysyłać je na posyłki, dawać im swoje małe dzieci do potrzymania, kazały wynosić
wiadra z pomyjami, myć podłogę w swoich chałupach – po to, aby dziewczynki
wdrożyły się w prace domowe i nauczyły same dbać o siebie.
Pozostałe dzieci siedziały w domu, kiedy było zimno na dworze. A gdy robiło
się ciepło, na swoich silnych nóżkach dreptały po uliczkach lub błąkały się po
Pociejowie, jedząc to, co poczciwe kramarki im dały, albo to, co im się nawinęło
41 Malka Szwo – biblijna królowa Saby.
42 Sziduch (hebr.) – swatanie. 77