Page 69 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 69

Jednak w czasie pożaru niemożliwym było, aby Wacława nie zauważać. Josel
             zwykł go ukradkiem obserwować, przyglądał się jego mięsistej, czerwonej twarzy
             rozpalonej od płomieni, patrzył, jak Wacek szczerzy zęby z pewnym rodzajem
             dzikiej, zwierzęcej przyjemności połączonej z furią. Czasem wydawało się Jose-
             lowi, że Wacek bardziej pragnie wzniecać ogień, niż go gasić. Przychodziło mu
             też do głowy, że Wacka niczym dybuk  gnębi bohaterstwo jego ojca, podobnie
                                             35
             jak Josela gnębiło wspomnienie pięknego, nieskrępowanego życia, które wiedli
             jego własny dziadek i tato.
                 Josele odganiał te myśli, podobnie jak wspomnienia. Nie było żadnego podo-
             bieństwa między jego pragnieniami a pożądaniami Wackami. Poza tym, czy to
             miało jakieś znaczenie? Wacław był niewolnikiem swoich żądz, a Josel panował
             nad swoimi. Wacław był gojem, a Josel Żydem, byli sobie zatem dogłębnie obcy.
                 Goje z Bocianów obdarzali szacunkiem Wacka, zarówno ze względu na jego
             bohaterskiego ojca, jak i brata – księdza. On jednak nie trawił tego szacunku, na
             który sam nie zapracował. Dlatego uparł się, aby zostać komendantem straży po-
             żarnej. Rzadko jednak wykazywał się bohaterstwem, a znacznie częściej głupotą.
             Parę razy o mało nie przypłacił tego życiem, ponieważ w czasie pożaru był zarówno
             pijany, jak i pozbawiony strachu, wobec czego poruszał się między jęzorami ognia
             niczym między drzewami w ogrodzie. W dodatku pod względem samochwalstwa
             nie miał sobie równych. Nigdy nie wystarczało mu jego prawdziwe bohaterstwo.
             Musiał je upiększyć niebywałymi historiami, w które nikt nie wierzył, ale nikt ich
             nie negował, ponieważ bano się go, a poza tym jego opowieści stanowiły rozrywkę.
                 Paradował wkoło w swoim specjalnym mundurze komendanta ze złotymi
             guzikami. Guziki były rozpięte, poły munduru rozwiane, jakby o każdej porze dnia
             był oderwany od ratowania świata. Tłusty brzuch, niczym rozdęte dudy, sterczał
             mu ponad szerokim paskiem od spodni, a on podkręcając hetmańskiego wąsa,
             tylko szukał okazji, aby zaprosić kogoś do żydowskiej karczmy, gdzie będzie
             mógł snuć historie o swoich cudownych wyczynach. Nie mniej cudowne były
             jego wyczyny w nagabywaniu chłopek i w ogóle ingerowanie w życie chłopstwa.
             Większość chłopów odpracowywało pańszczyznę jako parobki na polu dziedzica,
             albo na dworze, a Wacek w tym czasie spał z ich żonami i rządził się w sprawach
             wsi, ponieważ naczelnikowi nie ufano. Naczelnik uczynił temu czy tamtemu ja-
             kąś przysługę, ale podejrzewano, że jest w zmowie z Ochraną , sługusem Mo-
                                                                 36
             skali i donosicielem. Dlatego Wacław był rzeczywistym przywódcą nieżydow-
             skiej społeczności. Często tytułowano go: „komendant pan Wacław Spokojny”,
             a tylko nieliczni dowcipnisie ważyli się za jego plecami zamieniać „komendant”
             na „komediant”.


             35   Dybuk – duch zmarłej osoby wstępujący w ciało żywego człowieka.
             36   Ochrana – tajna policja carska działająca w obrębie imperium rosyjskiego utworzona w 1881 r.
                po zabójstwie cara Aleksandra II. Jej celem było tropienie przeciwników władzy.  69
   64   65   66   67   68   69   70   71   72   73   74