Page 56 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 56

zwrotem, cukiereczkiem wrzucanym tu i tam do świętych ksiąg. Nagle ciężko
           było mu zrozumieć, jak dorosły Żyd może udawać, że rozumie tę kwestię, że
           czuje rzeczywiście wszystkimi swoimi członkami tę miłość, zgodnie z tym, jak
           jest napisane: „A będziesz miłował Wiekuistego Boga twojego, całem sercem
           twoim i całą duszą twoją, i całą mocą twoją” . Jak uciskana istota ludzka, ten
                                                13
           stratowany robaczek miałby tego dokonać, szczególnie że miłowanie jest tu
           rozkazem? W jaki sposób ten, który smaga cię ognistymi biczami, ten, któremu
           masz z oddaniem służyć całym swym sercem, może ci wydać komendę: kochaj
           mnie! – Nawet jeśli rozkaz ten wydaje Stworzyciel świata we własnej osobie?
             Josel wiedział: strach przed Bogiem i miłość Boga są dwoma skrzydłami
           żydowskiej duszy, dwoma skrzydłami modlitwy i uczynków. U Joselego jedno
           skrzydło zostało przypalone i pozostał tylko z tym drugim: ze strachem.
             W konsekwencji przestał sobie od tego dnia wmawiać, że kochał swoją zmarłą
           żonę Marimel, choć od jej śmierci nie mógł sobie znaleźć miejsca i czuł dokładnie
           to, co zostało napisane o mężu, który traci żonę – jakby sam przeżył zburzenie
           Świątyni Jerozolimskiej. Próbował sobie to tłumaczyć tym, że po prostu Marimel
           była jego drugą połową. W niebie znów oboje połączą się, aby być jednym, ale
           teraz czuje się bez niej jak połówka człowieka. Relację ze swoimi dziećmi Josel
           też przestał postrzegać w kategoriach miłości. Był ich ojcem, jego obowiązkiem
           było utrzymać je przy życiu, troszczyć się o nie, podobnie jak bocian na dachu
           troszczy się o swoje pisklęta. Każda żywa istota troszczy się o swoje potomstwo.
           Gatunek musi być kontynuowany. To był podstawowy fundament życia.
             To był obowiązek, powinność wobec ludzi i wobec Boga, ale nie miłość. Jedna
           rzecz była jednak pewna: Rebojne szel Ojlem jest władcą zasiadającym na tronie
           swojej chwały, w niebiosach, a człowiek jest jego niewolnikiem, zmagającym się
           na tym padole, częstokroć pogrążony w czeluściach ziemskości. A niewolnik
           musi służyć swemu panu, tak jak parobek służy władcy. Dlatego Rebojne szel
           Ojlem poprzez „Będziesz miłował…” musiał rozumieć jedną rzecz: „Zrozum swoją
           powinność!”. Każdy ma misję, aby zrozumieć, po co przyszedł na ten świat. A czy
           ta misja podoba mu się, czy nie – o to nikt nikogo nie pytał.
             Kiedy Josel stał tak na progu swojego sklepiku, zauważył sąsiadkę, Hindę,
           wdowę po Chomelu Sojferze, targującą się z klientem obok swojego „witrynowego”
           straganu. Przypomniał sobie, że pochodzi ona od cadyka z Warki, który nauczał, że
           pierwotnym źródłem świata jest wielka miłość i każdy człowiek może wrócić do tego
           źródła i przez nie zbudować więzi w miłości z innymi ludźmi, a także z samym Stwórcą
           świata.
             Dzisiaj bardziej niż zwykle Joselego rozśmieszało tego typu nauczanie. Skąd
           on to wywnioskował, rebe Wurker, ten naiwny cadyk? – pytał Josel sam siebie.
           Z tego, że jeden człowiek jest gotowy pożreć drugiego? Czy z dobroduszności


     56    13   Pwt 6,5, tł. Izaak Cylkow.
   51   52   53   54   55   56   57   58   59   60   61