Page 403 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 403
W środku pogromu, kiedy otumaniony stał na rynku sam, kilka razy wraz
z twarzami jego dzieci mignęła mu przed oczyma twarz i drobna postać Hin-
dy. Na moment ujrzał w myślach jej czarne oczy płonące szaleństwem, kie-
dy złapała Szolema za poły i poszła wraz z nim, jego żoną i dziećmi. Widział
ich przebiegających obok – i rzucił się, aby ratować innych. Taki los strażni-
ka całej społeczności. Bliskich nie pilnował. Zaś pilnowanie tego, co wspól-
ne, rzadko kiedy mu się udawało. I tym sposobem to Wacław uratował Hin-
dę, nie on. Ale jeśli tak – to czy była bezpieczna? Dreszcz przeszedł mu po
plecach.
Kiedy późną nocą wrócił do domu, Binele, która jak reszta rodziny siedziała
w ubraniu, czekając na niego, odważyła się zapytać, czy wie, co słychać u Hindy
Żony Sojfera. Jej pytanie zdumiało go. Czyżby czytała w jego myślach? Ich spoj-
rzenia spotkały się. Chyba istniała jakaś tajemnicza siła, która bez względu na
wszystko działała pomiędzy nim i jego córką.
Nazajutrz z rana całe Bociany przekazywały sobie nową wieść: gojski ko-
mendant straży ogniowej Wacław Spokojny nie żyje! Joel Kowal znalazł go
powieszonego na dębowej gałęzi na skraju brzeziny, nad brzegiem stawu, gdzie
utopiła się Kajla Narzeczona.
Mijały dni i tygodnie. Grupy samoobrony dbały teraz o to, by poszczególne
osoby trzymały straż za dnia i w nocy. Tymczasem pomiędzy Żydami i gojami
wszystko powoli wracało do normy. Na początku, kiedy wznowiono handel, nie
patrzono sobie w oczy. Nie wypowiadano też zbędnych słów.
Ale niepostrzeżenie atmosfera ocieplała się coraz bardziej. Minione wyda-
rzenia poszły w niepamięć, skrywając się głęboko na dnie ludzkich serc.
Synagoga zyskała nowego szamesa. Wdowa Dziobata Nechla zaczęła han-
dlować bajglami na Pociejowie, znalazłszy stałe miejsce dla siebie i koszyka
tuż obok swojej przyjaciółki Hindy. Poza tym wzięła do siebie dwie osierocone
dziewczynki i wychowywała je jak własne córki.
Brońcię Płaczkę zastąpiła teraz inna kobieta, całkiem niezła płaczka, chodziła
po domach, gdzie trzeba było kogoś opłakiwać. Baczenie na mieszkanie Brońci
miały teraz córki Joselego. Przecież i tak niebawem miało dojść do połączenia
więzami małżeńskimi z tą sąsiedzką rodziną. Nawet już ustalono termin ślubu
między Berkiem Lunatykiem a Dworcią, córką Joselego.
Jeśli miasteczko często wspominało swoich świętych męczenników: szame-
sa reb Lejbelego Pożeracza Japcoka, Brońcię Płaczkę czy innych, którzy zmarli
w domu starców od ran – to całkiem zapomniano o Abelem Głupku. Tylko Joselemu
Obedowi brakowało go na każdym kroku i z jakiejś tajemnej przyczyny brak ten
bardzo odczuwała również Hinda.
To ona pewnego dnia powiedziała do Joselego: „Wiecie, reb Joselu, bardzo
często mam wrażenie, że Abele nie był takim zwyczajnym stworzeniem, że tak
naprawdę to był golem, który zniknął z miasta dokładnie w taki sam sposób,
w jaki się tu pojawił. To, jak bronił pańskiej chałupy i uliczki, przypomina mi, wiecie 403