Page 399 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 399
a także obok kancelarii starszego żandarma. Związanych chłopaków usadowiono
na chłopskich furach. Aż do szerokiej drogi topolowej biegły za nimi zapłakane
matki...
Potem ogłupiały i podniecony tłum wrócił do swoich codziennych zajęć. Chło-
pi mruczeli do siebie: „To Żydzi są winni, bo popierają cara”. Inni mówili: „Żydzi
ponoszą winę, bo są przeciwko carowi...”.
Tego samego popołudnia wybuchł pogrom. Bociany oszalały. Ze wszystkich
stron zbiegli się na rynek chłopi i chłopki. Powyciągano dyszle i kłonice z wozów,
a także siekiery i sztangi – i rzucono się na sklepiki na Pociejowie. Żydzi chwycili
wagi, rzemieślnicze młoty, żelazo, sztaby z domów i ruszyli do obrony. Żydowscy
furmani uwolnili konie, poganiając je batami. Z kramików pędzono do domów,
do dzieci, z domów pędzono do sklepików, aby pomóc ocalić odrobinę towaru.
Zaczęto zabijać deskami drzwi i okna. Wkrótce też rozległ się dźwięk rozbijanego
szkła. Fragmenty rozbitych mebli fruwały w powietrzu. Nad wszystkimi uliczkami
unosiło się pierze z rozprutej pościeli.
Szames reb Lejbele Pożeracz Japcoka był akurat sam. O tej porze nie było
w synagodze ani jednego z modlących się.
Gdy tylko mężczyzna zorientował się, co się dzieje na zewnątrz, roztrzęsiony,
niemal nieprzytomny ze strachu ukrył zwoje Tory w sekretnej piwniczce, która
została wykopana w tym celu. Bardzo chciał sam się tam ukryć wraz ze świętymi
rodałami . Ale nim się obejrzał, już biegł z miotłą – na zewnątrz, na próg syna-
5
gogi. Z siłą wywołaną przez strach wymachiwał miotłą na prawo i lewo, waląc
każdego, kto próbował zbliżyć się do drzwi. Już nie był Lejbelem, walczył jak
prawdziwy lew.
Wytrwał tylko chwilę. Zaraz bowiem silne uderzenie dyszla w głowę zwaliło go
z nóg, a wówczas tłum chłopów wtargnął do synagogi i zaczął niszczyć wszystko,
co podeszło pod ręce. Szybko jednak chłopami zawładnęło zmęczenie. To nie
drewno chcieli rozbijać i łamać, lecz głowy, ręce. Wyszli więc na drogę i jesz-
cze raz uderzyli szamesa Lejbelego w głowę. Ktoś przesunął kopniakiem jego
drobne ciało na bok, aby nie zawadzało na drodze. I tak leżał z głową w kałuży
błota, z zakrwawionym pejsem przyklejonym do dolnych desek ściany synagogi
i z grubym brzuchem zwróconym w kierunku ulicy. Przykryty potarganym szalem
modlitewnym brzuch ten wystawał z kałuży błota jak balon, który nie chce utonąć.
Josel Obed akurat był w sklepiku, kiedy zaczął się ten raban. Chwycił siekierę,
nie wiedząc, czy ma uciekać do domu, czy też biec po grupę chłopców z samo-
obrony, lecz nagle zrozumiał, że nie wolno mu robić żadnej z tych rzeczy – bo to
on jest przywódcą samoobrony, nawet jeśli jest sam jeden.
5 Rodały (zwoje) – ręcznie spisany na pergaminie tekst Pięcioksięgu Mojżeszowego (Tory) w języku
hebrajskim nawinięty na dwa wałki wykonane z drewna. 399