Page 392 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 392

zaszedł do chałupy Magdy Wdowy – kobiety silnej, grzesznej i samotnej. Magda
           zawołała Abelego do siebie, dobrze go nakarmiła, spiła, po czym zwabiła do łóżka.
             I tak Abele przychodził do niej co noc, aż pewnego razu sąsiadka zapu-
           kała do drzwi, aby poprosić Magdę o odrobinę naparu z ziół dla starego,
           który cierpiał wielkie bóle brzucha, gdyż prawdopodobnie czymś się za-
           truł. Magda miała niewielką jednoizbową chatkę, a jej łóżko stało tuż obok
           drzwi. W łóżku zaś spał Abele. Ponieważ i tak nie zrozumiałby ani słowa
           z tego, co chciałaby mu powiedzieć Magda, więc wpadła na pewien pomysł.
           Przywiązała go szybko sznurkiem do łóżka, po czym wpuściła sąsiadkę i pokazała
           jej śpiącego chłopaka.
             – Widzisz – powiedziała do niej. – Dopiero co złapałam go na zewnątrz i nie
           wypuszczę, aż mi nie powie, kim jest. Jeśli mnie zapytasz, powiem ci, że cała ta
           sprawa to taka sztuczka. On nie jest wariatem i umie mówić naszym językiem,
           tylko Żydki tak specjalnie go wytresowały, rozumiesz?
             – Przecież on śpi – sąsiadka pochyliła się nad Abelem. – Rzeczywiście,
           wygląda jak ksiądz – potwierdziła.
             – On śpi, ponieważ go spiłam, gdyż chciałam, aby wyśpiewał wszystko, co wie.
             – A dlaczego leży goły?
             Magda pochyliła się do kumy.
             – Tobie mogę powiedzieć. Chciałam zobaczyć, czy jest obrzezany. Bo nie
           dowierzałam naszemu świątobliwemu księżulkowi... Ale kiedy zobaczyłam, że
           jest, to zrozumiałam, że ludzie mówią prawdę. Tak, nie dajmy się oszukiwać. Nasz
           księżulek Stanisław ma wcale nie lepszy charakter niż jego rozpustny braciszek
           Wacław, który niejeden raz w samym środku nocy próbował się do mnie wedrzeć.
           Nie muszę ci tego mówić, prawda? Ale on, ten świętoszek ksiądz, potrafi zacierać
           ślady lepiej niż głupi pijak Wacław.
             – Uważasz, że Żydzi obrzezali Abusia na siłę? – zapytała kuma. Całkiem
           zapomniała, po co tu przyszła w środku nocy, tak bardzo zajęło ją to wszystko,
           co usłyszała i zobaczyła.
             Magda bardziej nie lubiła Żydów niż grzesznego księdza, ale chciała się pochwa-
           lić przed sąsiadką swoim poczuciem sprawiedliwości. Potrząsnęła więc głową:
             – Jakby nie było, w tym wypadku ksiądz jest tak samo winien jak Żydki. Ksiądz
           i jego zmarła gospodyni, oby zgniła w grobie za swoje grzechy, chcieli mieć swojego
           bękarta blisko siebie, aby mieć na niego oko. A żeby nikt się o tym nie dowiedział,
           musieli zapłacić tak wysoką cenę, a to jest właśnie to, czego chciały Żydki.
             – Oj, to to – zagapiona sąsiadka potrząsnęła głową. Nagle zwróciła się do
           Magdy: – Pozwól mi popatrzeć... Nigdy nie widziałam obrzezanego.
             – A patrz sobie, ile chcesz! – Magda machnęła ręką.
             Niestety, sąsiadka nie mogła patrzeć zbyt długo, ponieważ w tej chwili
           przypomniała sobie o swoim starym, który w domu cierpiał wielkie męczarnie.
           Poprosiła Magdę o butelkę naparu z ziół, po czym, już stojąc przy drzwiach,
    392    rzekła rozpalona:
   387   388   389   390   391   392   393   394   395   396   397