Page 386 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 386
zapłonęły wszystkie światła i ta noc zamieniła się w noc czuwania. Zapanowały
zgiełk i bieganina, słychać było stukot wozów i końskich kopyt. Szeroka aleja
topolowa ruszyła w nocnej ciemności w kierunku Chwostów.
Zanim ksiądz wrócił na plebanię, jeszcze raz przywołał do siebie Szmulika
Felczera i zapytał:
– Jak się nazywa ta żydowska choroba?
– Fervor judaicus! – spokojnie odpowiedział Szmulik.
3
2
Dożynki rozpoczęły się w Bocianach jak zwykle z pompą. Jesienny dzień wstał
piękny, złocisty. Chłopi z okolicznych wiosek i przedmieść przybywali na plac
kościelny i do kościoła długimi, rozciągniętymi procesjami. Dorośli i dzieci
byli ubrani w kolorowe świąteczne ubrania.
Mężczyźni nosili długie buty, haftowane serdaki i szerokie spodnie.
Trójkątne czapeczki z lśniącymi daszkami wielu z nich przyozdobiło kwiat-
kiem zatkniętym za umieszczony z przodu pasek. Kobiety miały na so-
bie luźne, kolorowe spódnice, długie po kolana, i falbaniaste białe bluzki
o wielkich bufiastych rękawach, haftowane kolorowymi nićmi, a na wierzchu
dopasowane, haftowane aksamitne kamizelki. Na ich szyjach wisiały dzie-
siątki sznurów korali, metrowej długości kolorowe wstążki spływały falami
z ich ramion, warkoczy, a zwłaszcza z głów ustrojonych wieńcami z rozmaitych
polnych kwiatów.
Tłum postępował do przodu, a pomiędzy chłopami powoli przesuwał się
sznur wozów, które również były ozdobione girlandami kwiatów, gałęziami jodły
i brzozy. Pod girlandami na wozach leżały stosy ziarna, pszenicy i jęczmienia,
talerze i kosze z owocami i rozmaitymi warzywami – a to wszystko złożone u stóp
figurek Matki Boskiej i Jezusa, które na tę okazję wydobyto z wiejskich kapliczek.
Figurki trzęsły się wraz z wozami na wyboistej drodze, sprawiając wrażenie, że
kiwają się w rytm hymnów śpiewanych przez tłum, który powoli i uroczyście,
nieco zaspany, posuwał się w kierunku kościoła.
Śpiewając, mocno trzymano dzieci za ręce i spoglądano w kierunku domów.
Żydowskie domy wyglądały jak opuszczone i wiele z nich faktycznie było
pustych. Większość Żydów znajdowała się w synagodze, gdzie rabin odmawiał
psalmy wraz ze zgromadzonymi. Domy, w których ktoś pozostał, były zamknięte
i z zewnątrz sprawiały wrażenie opuszczonych.
Chłopcy z bejt midraszu, członkowie samoobrony, udali się nocą do Joela Ko-
wala i wzięli od niego stare kawałki żelaza, które mogły być użyte jako broń. W tej
chwili pełnili straż na strychach, wyglądając przez szpary na rynek. Członkowie
386 3 Żydowska gorączka.