Page 382 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 382

przyszło jej do głowy, że jeśli Josel miałby ją nawet zbić, to musi wiedzieć, że Joel
           tu jest, niech sam postanowi, czy wyjdzie do niego, czy też nie.
             Zdecydowanie potrząsnęła Joselego za ramię i wyszeptała:
             – Tato, Joel Kowal jest na zewnątrz. Kazał mi cię obudzić.
             W mgnieniu oka Josel usiadł na łóżku, opuściwszy nogi na podłogę. Przez
           tyle lat czuwania i pomagania brygadzie strażackiej sen Joselego stał się bardzo
           lekki. Wybudzał go najlżejszy hałas. Teraz też w pierwszym momencie sądził, że
           gdzieś się pali, i dopiero po chwili dotarły do niego słowa Binele.
             – Co powiedziałaś? Joel Kowal? – niedowierzał.
             Szybko wciągnął na siebie spodnie i podszedł do drzwi. Binele poszła za
           nim i gdy tylko wyszedł na zewnątrz, zostawiła uchyloną szparę, aby ojciec mógł
           szybko skryć się w domu, albo też aby można było narobić rwetesu i pobiec mu
           na ratunek. Dobrze słyszała, jak Joel mówi do Joselego swoim ciężkim, basowym
           szeptem. Chyba nie potrafił mówić ciszej:
             – Przyszedłem do ciebie, bo wiem, że jesteś rozsądniejszy niż wszyscy inni
           razem wzięci. I znasz chłopów tak dobrze jak ja. Przyszedłem cię ostrzec. To
           nie jest nic pewnego. Ale nigdy nie można wiedzieć na pewno. Jutro… dożynki.
           Upiją się… Przyszedłem nocą, bo… sam wiesz, dlaczego. Trzeba mieć oczy i uszy
           otwarte. Od tygodni coś się u nich kroi. Kilku z nich zniknęło wraz z synem dzie-
           dzica. Wydaje mi się, że gdzieś szykuje się powstanie… I synowie arendarza też
           są w to zamieszani, nic dobrego z tego nie wyjdzie.
             – Naprawdę… powstanie? – Binele usłyszała pytanie Joselego.
             – Nie wiem dokładnie – odpowiedział Joel – ale wciąż gadają o legionach. Na
           wypadek wojny, rozumiesz, chcą być gotowi do walki o Polskę. A tu starzy chłopi
           są za carem… większość… I mówią, że synalek arendarza i nauczyciel namówili
           młodzież do porzucenia swojej chudoby. I jeszcze… mówią też coś o Abelem
           Głupku. Rozeszła się wśród nich jakaś plotka, że Żydzi nawrócili go na judaizm
           i że go obrzezali… Chodzą także pogłoski na temat Wacława Spokojnego. Młodzi
           buntownicy nie chcą, aby był ich przywódcą, a w nim jucha aż wrze.
             Więcej Binele nie dosłyszała. Długo to trwało, a Josel nie wracał do izby.
           Szybko wciągnęła na siebie sukienkę i wybiegła na dwór. Miasteczko było ską-
           pane w świetle księżyca. Domki lśniły w cieniu nocy, dachy jaśniały. Szyby, choć
           czarne, odbijały niebo, białe chmurki i gwiazdy. Binele biegła boso uliczkami,
           pewna, że śni.
             Przybywszy na Pociejów, ujrzała Joselego, który biegał po wewnętrznym
           dziedzińcu, wołając: „Abele! Abele!”. Skryła się w ciemnym kącie i czekała,
           aż Josel przejdzie obok niej. Właśnie wyszedł z bramy i poszedł przez rynek.
           Ze wszystkich stron rozszczekały się psy. Josel zniknął w domku szojcheta.
           W oknie domu rabina zapaliło się światełko. I już Binele widziała Joselego,
           jak biegnie do drzwi Fiszelego Rzeźnika, a potem do domu Towiego Bałaguły.
           Wkrótce cały tłum Żydów wpadł do domu rabina, a stamtąd poszli – do Szmulika
    382    Felczera!
   377   378   379   380   381   382   383   384   385   386   387