Page 381 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 381
1
W nocy Binele długo nie mogła zasnąć – ona, która zawsze po każdym takim
długim, wielkim dniu padała na posłanie jak kłoda. Wszystko, o czym rozmawiała
z Jankewem, stało jej przed oczyma, jakby każde słowo było namacalne… Wręcz
nie mogła tego wszystkiego pomieścić w sobie. A przecież wszystko musiała
zapamiętać. Musiała też zapamiętać drogę… Śpiew Wandy… Tę noc z księżycem
i blaskiem twarzy Jankewa, dźwiękiem jego słów i jego śmiechu, tak, nawet te
głupoty, które opowiadał. Teraz na nowo wyruszyłaby w tę wędrówkę z Błękitnej
Góry do miasteczka. Zdumiało ją to, że świat potrafił tak się z niczego odmienić.
Że ona mogła się tak z niczego odmienić.
W ciemności izby zauważyła cień przemykający pod oknem. Kto to był?
Może ona sama? Może Jankew czy wręcz jakiś demon? Może to przyszedł Anioł
Śmierci, aby ją ukarać, że namawiała Jankewa do grzechu: aby szedł tak blisko
niej? Uśmiechnęła się szeroko. Jankew dokonał przecież dobrego uczynku.
Niemal ocalił jej życie.
Cień ponownie pojawił się przy oknie. Tym razem zatrzymał się i do szyby przy-
warła twarz wielka i czarna, z parą błyszczących oczu. Binele usiadła i przysunęła
się bliżej, całkiem blisko, aż rozpoznała oblicze Joela Kowala. Podbiegła do drzwi,
uchyliła je i poczekała, aż Joel podejdzie. To naprawdę była dziwna noc. Nigdy
wcześniej nie widziała go w miasteczku, a z pewnością nie w pobliżu ich chaty.
– Idź, obudź ojca i poproś, by wyszedł na zewnątrz! – powiedział chrapliwym
głosem.
Podeszła w ciemności do Joselego, pochyliła się nad jego posłaniem i znie-
ruchomiała. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie budziła ojca. Jeśli ten wiedźmin,
morderca Joel, chciał wywabić ojca na zewnątrz – to będzie jej wina. Ale wówczas 381