Page 384 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 384
Strażnicy jedną ręką zapinali mundury, drugą wymachiwali szablami, robiąc
drogę księdzu i gospodyni.
Tłum mruknął i wstrzymał oddech. Rabin pociągnął Joselego za rękaw:
– Biegnij do Szmulika Felczera i zobowiąż go, aby przyszedł! – A do Żydów
stojących dookoła powiedział: – Demon tak się rozpanoszył, że trzeba mu patrzeć
prosto w ślepia! – Następnie wystąpił z tłumu, po czym podszedł do naczelnika
i księdza, mówiąc w jidysz: – Cum rebn fort men! 1
Ksiądz, choć ledwo trzymał się na nogach i drżał z zimna, uśmiechnął się
szeroko do naczelnika. Dobrze rozumiał jidysz.
– Mówi, że jadą do rebego. Nie trzeba im wierzyć. Żaden Żydek nie pojedzie
nocą do rebego, a już na pewno nie w środę. – I zwrócił się ku rabinowi z pozor-
nie pełnym szacunku ukłonem: – A skoro jedziecie do rebego, to czy musicie
budzić sąsiadów, jaśnie wielmożny panie rabinie? I dlaczego jedziecie po nocy
jak złodzieje?
Rabin rzucił pełne rozpaczy spojrzenie w kierunku domu Szmulika Felczera.
Josel i Szmulik coś długo się nie pokazywali. Tymczasem więc udawał, że nie
rozumie, co ksiądz mówi do niego, więc kilku Żydów próbowało mu tłumaczyć.
Kręcił głową, a jego rozgorączkowane spojrzenie co rusz zatrzymywało się na
domu Szmulika Felczera. Aż w końcu ujrzał ludzi wychodzących na zewnątrz.
Odetchnął, nie mogąc z przejęcia wydusić z siebie ani słowa, więc tylko pokazywał
w kierunku, z którego nadchodził Szmulik.
Cała sprawa wyprawy do Chwostów pod pozorem podróży do rebego była
pomysłem rabina. Uważał, że ojb men darf dem ganew, meg men im aropnemen
fun der tlie . Dlatego posłał po Szmulika Felczera, aby ten pomógł przeprowadzić
2
plan. Szmulik nie popierał całej tej sprawy i powiedział, że trzeba zorganizować
straż oraz samoobronę i patrzeć, co się wydarzy. Ale rabin zrealizował swój plan.
Teraz Josel siłą sprowadził Szmulika.
Jeśli Szmulik był w tej chwili poirytowany, to nie pokazywał tego po sobie.
Gdy tylko podszedł do wozów i do tłumu, wyprostował się i z wielką godnością
zbliżył się do naczelnika i księdza, kłaniając się grzecznie.
– Wybaczcie, wasze wielebności – powiedział tak perfekcyjną wielkomiejską
polszczyzną, że zarówno naczelnik, jak i ksiądz poczuli się nieco urażeni w swojej
dumie. – Niestety, wybuchła straszliwa epidemia gorączki pomiędzy naszymi
małoletnimi. Stara choroba, która dopada tylko naszą rasę… na którą nie wyna-
leziono jeszcze żadnego lekarstwa. Więc nasz rabin polecił załamanym matkom
pojechać do wielkiego rabina z Chwostów, aby ich chociaż pocieszył. A jadą tam
w nocy, ponieważ z powodu wielkiej gorączki dzieci nie tolerują, niestety, światła
dziennego, jaśnie wielmożni państwo.
1 (jid.) – Jedziemy do cadyka!
384 2 (jid.) – Jeśli potrzebny jest złodziej, to można go zdjąć z szubienicy. Przysłowie żydowskie.