Page 363 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 363
przebrała się w swoje własne szmaty i wypadła z mieszkania, trzasnąwszy
drzwiami z takim impetem, aż zadrżały szyby.
Na zewnątrz stały stoły i krzesełka. Bociany, które bardzo kochały święto
Purim, wirowały w kręgu. Chasydzka kapela grała na Pociejowie. Drzwi domostw
i bejt midraszu były otwarte. W środku ucztowali chasydzi, upijając się adloja-
de . Tańczono na stołach i na krzesłach. Chłopcy z chederu, którzy przez cały
10
rok rzadko kiedy mieli okazję, aby się pośmiać, nie wiedzieli teraz, co począć
z radości i wyglądali wszyscy jak upojeni, choć nie alkoholem. Na samym rynku
starzy i młodzi mężczyźni z twarzami wysmarowanymi sadzą, w kapotach wy-
wróconych na lewą stronę, podskakiwali w tłocznych kółkach i śpiewali zachryp-
niętymi głosami. Aktorzy purimowi, poprzebierani w dziwaczne stroje, tańczyli
wraz z nimi. Inni znowu biegali od drzwi do drzwi, pokrzykując: „A gitn Pirim,
malech, wi gej ech, fal ech!” .
11
Chłopcy wymachiwali ramionami, kołysząc się na całej szerokości uliczek,
i wykrzykiwali na całe gardło: „Nemt der tate fajertop, macht der mamen loch
in kop!” .
12
Odpowiadała im grupka dziewcząt, przeraźliwie przy tym piszcząc: „Szrajen
di kinder oj, oj, oj! Zogt der mame gut azoj!” .
13
Rozradowany, ożywiony tłum sunął wszystkimi uliczkami w tę i z powrotem.
Na rogach stali w grupkach goje, przyglądając się, jak Żydzi przejmują miasto
i tracą rozum. Pies księdza, w którego, jak wszyscy się domyślali, wstąpiła dusza
jakiegoś Żyda, bo tak bardzo do Żydów go ciągnęło, plątał się pomiędzy nogami
weselników. Grupka dzieciaków z wrzaskiem uciekała przed nim, a on gonił je,
ujadając.
Binele kręciła się w tym chaosie przez kilka minut. Ale zaraz dostrzegła swoje
siostry na tłumnie wypełnionym placu targowym. Z dziećmi na rękach szły w jej
kierunku. Siostry, o twarzach rozpromienionych radością i oczach łobuzersko
promieniejących, ponownie wyglądały jak młode dziewczyny, jakimi były jeszcze
nie tak dawno temu. Peruki, krzywo osadzone na ich zmęczonych głowach, przy-
pominały purimowe kapelusiki zrobione ze sztucznych włosów.
Wkrótce starszy synek Rejzeli dopadł Binele i zaczął ją ciągnąć za rękę i za
spódnicę w kierunku grupek tańczących chasydów. Wpadła z nim w sam środek
10 Adlojada (z aram. ad lo jada, jid. adlojade – aż nie będzie wiedział) – to określenie związane jest
z talmudycznym zaleceniem, by podczas święta Purim biesiadować aż do momentu, gdy upoje-
nie alkoholowe nie pozwoli odróżnić błogosławienia Mordechaja (baruch Mordechaj) od przekli-
nania Hamana (arur Haman).
11 (jid. wymowa dialektyczna) – Dobrego Purimu aniołki, zamiast chodzić, fikam koziołki!
12 (jid.) – Ojciec bierze kociołek i robi matce w głowie dołek!
13 (jid.) – Krzyczą dzieci w cały świat! Na to matka: dobrze mu tak! 363