Page 36 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 36
nie poznawał Hindy. Gdy go mijała, rzuciła mu spojrzenie, próbując wyczytać
z jego twarzy, w jakim jest nastroju.
Kiedy stał tak wsparty o framugę, z rękami splecionymi na plecach, a gór-
na część jego ciała kiwała się w tę i we w tę, a wraz z nim jego rudawa broda,
wyglądał jak zwierzę w klatce. Swoją rosłą postacią wypełniał niemal w całości
swój maleńki sklepik. Jego głowa sięgała górnej belki framugi drzwi.
Podczas tej pamiętnej nocy, kiedy dom Mańki Praczki poszedł z ogniem,
ponad dwa lata temu, żona Joselego – Marimel – wyzionęła ducha w czasie
połogu. Od tej pory Hinda starała się okazać Joselemu nieco sąsiedzkiej przy-
jaźni. Wydawało się jednak, że on tego nie zauważa. Był milczącym, mrukliwym
człowiekiem, skorym do wpadania w złość, kiedy ktoś obdarzał go zbyt wielką
życzliwością. Nigdy nie okazywał Hindzie krzty zainteresowania. Rano witali się
słowami: Gut morgn . Pytał, jak mają się jej chory mąż i syn, ona pytała o jego
67
dzieci. W czasie zamykania kramów kiwali do siebie głowami i mówili: A gutn
tog . Poza tym rzadko zamieniali ze sobą słowo.
68
Przy jej straganie dzieci wciąż jeszcze siedziały, kończąc posiłek. Wyskrobały
miseczki drewnianymi łyżkami i wylizały. Usiadła na skrzynce obok. Na targu
zerwał się wiatr. Zrobiło się nieco zimno. W ogóle pogoda wciąż płatała figle,
często było nawet upalnie w południe, ale ostatnio zdarzały się dni, kiedy po
zachodzie słońca wydawało się, że bociany wkrótce odlecą, a lato minęło. Teraz
chmury zgromadziły się nad ich głowami.
Hinda zawinęła dziewczynki w swoją chustę. Paru klientów sta-
ło obok jej straganu – kiedy ich obsłużyła i zwróciła się do dzieci, z rado-
ścią zauważyła, że chłopcy też wtulili się pod jej chustę. Poczuła na twa-
rzy parę kropli deszczu. Zaciągnęła ceratową plandekę, przykryła towar,
usiadła na skrzynce i naciągnęła ceratę nad głową swoją i głowami
dzieci.
– Postawmy palenisko pośrodku – zasugerowała starsza córeczka, Gitla.
Hinda nasypała trochę trocin do paleniska i postawiła je przy nogach dzieci
na małym, wysokim na trzy stopy trójnogu. Dzieci wyciągnęły ręce ku palenisku.
Hindę naszła obawa, że chłopcy zniecierpliwią się i pobiegną w tym chłodzie,
deszczu do swoich rozbawionych kolegów – szybko więc, aby wprowadzić dzieci
w przedświąteczny nastrój, zaczęła snuć opowieść o Baal Szem Towie , a potem
69
zaczęła opowiadać o cadyku z Warki, którego byli potomkami.
67 Gut morgn – dzień dobry.
68 A gutn tog – dobrego dnia, zwrot używany na pożegnanie.
69 Baal Szem Tow – rabin Izrael Ben Eliezer (1700-1760), cadyk, jeden z twórców chasydyzmu na
terenie Rzeczypospolitej, zafascynowany kabałą. Nauczał, że zło należy zwalczać dobrem, a Boga
36 chwalić nie poprzez ascezę, a taniec i śpiew.