Page 352 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 352

głaskała je palcem po główkach. Próbowała wyobrazić sobie, co czują, mając
           mamę, i co czuje Gnendl, karmiąc swoje dzieci. Potem powoli wycofała się
           w kierunku komina i zapatrzyła się w nieskończone niebo. Bardzo tęskniła do
           swojej matki… do bycia mamą.
             Binele w ogóle nie zazdrościła siostrom tego, że już wyszły za mąż i stały się
           gospodyniami. Ale Rejzeli jednak czegoś zazdrościła – tego, że całkiem niedawno
           urodziła dziecko. Były to wspaniałe dni, kiedy chłopczyk przyszedł na świat. Ściany
           domu zapełniły się kwitlechami , aby szatan, który lubi przemieniać się w psa
                                     5
           czy kota, nie zaszkodził noworodkowi. Również chłopcy z chederu przychodzili na
           noc studiować Kriszme; sąsiedzi i mężczyźni z miasta przez cały czas wchodzili
           i wychodzili, a dom pachniał nowością i nadzieją.
             Binele od razu przywiązała się do noworodka i traktowała go w sercu jak wła-
           sne dziecko. Ale niedługo trwał jej dobry humor. Choć była już dużą dziewczyną,
           prawie dorosłą, stała się zazdrosna o tę małą kruszynę. Nikt jej nie zauważał, nikt
           jej nie potrzebował. Jeszcze bardziej niż kiedyś czuła się zbędna na tym świecie.
             Kiedy po jakimś czasie dowiedziała się, że jej trzecia siostra Maszeńka też
           szczęśliwie została narzeczoną, odżyła. Lubiła weseliska i miała nadzieję, że
           znowu dostanie nową suknię. Ta, którą otrzymała z okazji wesela starszych sióstr
           i którą teraz nosiła każdego dnia, bo nie miała innej, była już na nią za krótka i za
           ciasna. Ledwo też przypominała tamtą piękną suknię, którą kiedyś założyła po
           raz pierwszy. Dlatego teraz serce Binele zaczęło bić radośnie. W dotychczasowym
           porządku życia miała nastąpić zmiana. Nie chciała teraz myśleć o czasach, które
           nadejdą po weselu Maszeńki. Bo już wiedziała, że tak jak nie może znieść mężów
           starszych sióstr, tak też nie będzie potrafiła polubić męża młodszej.
             To prawda, jej szwagrowie są wielkimi uczonymi, ważnymi „żołnierzami armii
           Rebojne szel Ojlem”, jak raz powiedział Szmulik Felczer wobec całego zgroma-
           dzenia na Pociejowie. Ale w jej oczach byli potwornymi, obcymi ciamajdami,
           którzy zajęli jej dom.
             Na przykład mąż Rejzeli. To prawda, nie był ślamazarą. Otworzył skład węgla
           na Pociejowie i bardzo udzielał się w miasteczku. Ale wszędzie wtykał swój nos,
           wszystko chciał wiedzieć i rządził nią, Binele, jakby był również jej ojcem. Nie był
           jąkałą, broń Boże, ale często zacinał się w połowie zdania, popadał w zamyśle-
           nie i zapominał je dokończyć, co było bardzo irytujące. Czekano na drugą część
           wypowiedzi, lecz nie można było się jej doczekać.
             Czy na przykład mąż Racheli, prawdziwy uczony, wnuk dajana. Nie był, broń
           Boże, ułomny, ale chodził tak, jakby miał jedną nogę dłuższą od drugiej – szedł




           5    Kwitlechy (jid. kwitek, kartka) – kartki, na których pisane były prośby o opiekę nad domem i rodziną,
             tradycyjnie zostawiane przez chasydów na grobach cadyków, którzy mogą wyjednać wstawien-
             nictwo u Boga. Kartki wieszane na ścianach domu były rodzajem amuletu chroniącego domow-
    352      ników, zwłaszcza nowo narodzone dzieci przed działaniem złych mocy.
   347   348   349   350   351   352   353   354   355   356   357