Page 342 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 342

2

           Wesele świętowano w domu dajana na rynku, a brały w nim udział całe Bociany.
           Josel uparł się, że na weselu powinni być klezmerzy, i nie przeszkadzało mu to,
           że jedyna kapela w miasteczku składa się z chasydów cadyka z Sielc, chociaż
           sam był chasydem cadyka z Chwostów. Na uroczystość przybyli zarówno chasydzi
           sieleccy, jak i chwosteccy, ci, którzy jeździli do innych cadyków, przedstawiciele
           najprostszych zawodów oraz strażacy. Jedwabne kapoty mieszały się z ubraniami
           furmanów, sztrajmle z wytartymi jarmułkami. Matki narzeczonych wystroiły się
           w wysokie czepce ze wstążkami, kobiety miały na głowach swoje najpiękniejsze
           nakrycia. Szerokie, fałdowane suknie odświętnie szeleściły i szurały. Tu i tam rzu-
           cał się w oczy prawdziwy klejnot, na przykład w stroju Długiej Cyreli czy rebecyn.
             Sam Josel przyszedł na wesele w swojej starej, wytartej szabasowej kapocie
           i wyleniałym sztrajmlu.
             Za to Binele, jego najmłodsza córka, miała na sobie swoją pierwszą nową
           sukienkę. Była to sukienka z kretonu w drobne kwiatki i wielkie, zielone liście,
           z czerwoną tasiemką pod szyją. Dziewczynie wydawało się, że to jej strój jest
           najpiękniejszy na całym weselu. Po prostu nie dostrzegała innych sukienek,
           gdyż nie mogła oderwać oczu od falban swojej. Bagatela, pierwsza sukienka
           w jej życiu, szyta na miarę, nie noszona przez nikogo innego! Sądziła, że cała ta
           uroczystość odbywa się na cześć tej właśnie pierwszej sukni. Z tej okazji rozplotła
           warkocze i wystąpiła na uroczystości z długimi rozpuszczonymi włosami, które
           wyglądały niczym karbowane.
             Jedynie reb Dowciele Żartowniś był w stanie odwrócić uwagę Binele od sukien-
           ki. Dziewczyna przysłuchiwała się z otwartymi ustami, jak opiewa narzeczoną.
             Reb Dowciele Żartowniś był ulubieńcem Bocianów. W czasie Purim wraz
           z Fiszelem Rzeźnikiem pełnił funkcję pierwszego wodzireja. Potrafiłby rozbawić
           najsmutniejszego Żyda – gdyby nie to, że sam był tym najsmutniejszym. Po-
           między Purim a Simchat Torą i między jednym a drugim weselem reb Dowciele
           chodził z zatroskaną, smutną miną jak po wielkim nieszczęściu. Tylko na czas
           uroczystości przywdziewał nową maskę i zupełnie się odmieniał.
             Na początku wesela reb Dowciele miał jeszcze starą twarz, choć swój po-
           wszedni smutek przesłonił smutkiem o charakterze świąteczno-podniosłym.
           Podczas gdy kobiety dokonywały obrzędu badekns , przemawiał do serc obu
                                                      2
           panien narzeczonych i choć odwoływał się do przykładów z Chumeszu i Gemary
           – wszak nie był z niego żaden prostak – jego mowa była tak swojska i słodka,




           2    Część ceremonii ślubnej, podczas której do pomieszczenia kobiet wchodził pan młody w otocze-
             niu mężczyzn i na twarz przyszłej małżonki narzucał welon, który mogła zdjąć dopiero po ślubie.
             W ten sposób następował akt tzw. badekns. Po odejściu pana młodego przemawiał badchen,
    342      a jego zadaniem było wzruszyć do łez wszystkich obecnych, a zwłaszcza narzeczoną.
   337   338   339   340   341   342   343   344   345   346   347