Page 298 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 298
Jednak gojski Bóg w kościele również nie był jej. Należał do Jadwisi oraz jej
rodziny, do chłopów ze wsi. I chociaż Matka Boska była tak piękna – to jednak
była cudzą matką, nie jej własną. Binele swoim sercem gojskiego Boga też nie
słyszała. Dlatego też, tak samo jak nie miała matki, nie miała i Boga. Do kościoła
weszła nie ze względu na Boga, ale z ciekawości i dla własnej przyjemności.
I będzie tu przychodziła, kiedy będzie miała ochotę, ponieważ było to piękne
miejsce, w którym wszystko przyciągało wzrok. Poza tym nikt jej tu nie popychał
i nie poszturchiwał, pouczając na każdym kroku: „Tu nie stój, tam nie idź!” – jak
to miało miejsce na babińcu synagogi, którą wybudował jej własny dziadek ra-
zem z ojcem i wujkami. W kościele pozwalano jej na wszystko patrzeć i siedzieć,
gdzie jej się podobało.
Jednak gdy już się dość napatrzyła i nasłuchała, zaczęła się nudzić. Kiedy
ksiądz ukazał się na balkoniku z boku ołtarza, Jadwisia pociągnęła Binele za
rękę i wyszeptała:
– Chodź, wyjdziemy… Kiedy stary zaczyna kazanie, zaraz zasypiam.
Wymknęły się na dziedziniec kościoła, gdzie bawiło się kilkoro gojskich dzieci.
Binele rozejrzała się ukradkiem na wszystkie strony i poprowadziła Jadwisię w kąt
kościelnego muru, bojąc się, że ktoś ze sztetla dojrzy ją z daleka i opowie jej
ojcu. Nie miała najmniejszej ochoty na to, by oberwać lanie, a już na pewno nie
chciała, żeby ją zbił na śmierć. Wiedziała wprawdzie, że mało prawdopodobne
było, iż zostanie z oddali rozpoznana, bo nawet gdyby ktoś spojrzał w tę stronę
przez szpary w płocie, to i tak nie mógłby odróżnić jej jasnorudawej głowy od głów
innych, bawiących się przed kościołem dzieci. Z drugiej strony jednak w swoich
szarych, znoszonych łachmanach była najciemniejszym punktem poruszającym
się na oświetlonym słońcem dziedzińcu kościoła i dlatego wolała ukryć się w za-
cienionym kącie pod murem.
Poza tym chciała opowiedzieć coś Jadwisi. Objęła ją ramieniem i szepcząc
do ucha, zapytała:
– Czy… czy ksiądz ma własny dom i łóżko?
Jadwisia spojrzała na nią ze zdumieniem.
– Oczywiście. To jest przecież jego dom. Plebania – powiedziała, wskazując
podbródkiem na budynek obok kościoła.
– A czy ma żonę i dzieci?
Jadwisia potrząsnęła głową i pouczającym tonem odpowiedziała:
– Ksiądz nie ma żony ani dzieci, tylko gospodynię.
– To ja wiem coś o księdzu, czego ty nie wiesz – wyszeptała z dumą Binele.
– Co takiego wiesz? – zaciekawiła się Jadwisia.
– Wiem, że nie spędza ani jednaj nocy w swoim własnym łóżku.
Binele przemilczała fakt, że zdarzało się to tylko we śnie Perli i chociaż miała
swoje własne wnioski, jeśli chodziło o całą tę historię z księdzem, to Jadwisia
nie musiała przecież o tym wiedzieć.
298 – To gdzie w takim razie śpi? – Jadwisia zrobiła wielkie oczy.