Page 289 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 289
oddychać. Do tego jeszcze kobiety, które czuwały przy łóżku Sary-Lei, zgroma-
dziły się tłumnie w przedsionku, lamentowały i domagały się, żeby rabin podjął
decyzję, co należy zrobić.
W końcu rabin uniósł swoje długie ręce ponad głowami zebranych i zawołał:
– Moi drodzy, posłuchajcie, co postanowiłem! – Tłum zamilkł i zastygł
w bezruchu. W ciszy rozległ się czysty głos rabina: – Po pierwsze, zanim zrobi-
my cokolwiek innego, trzeba dopilnować, żeby ta kobieta, Perla, oddała księdzu
pieniądze – całą sumę, do ostatniej kopiejki – które gospodyni księdza zapłaciła
za białe płótno tamtego dnia przed Pesach. To będzie pierwszy krok na drodze do
tego, żeby Perla, dotknięta nieszczęściem kobieta, doszła do siebie. Nie będzie
czuła w swoim śnie, że ma wobec księdza dług wdzięczności.
Wokół rabina rozpętała się burza. Skąd Perla weźmie pieniądze? – pytano.
Wydała je przecież, żeby przygotować koszerny Pesach. Szojchetowi i jego
żonie, Sarze-Lei, też ledwo starczało, żeby przeżyć dzień, chociaż jadali kiszkę
ze śledzioną. Wiedli wszak uczciwe, pobożne życie i choć oboje pochodzili
z poważanych rodzin, byli takimi samymi biedakami, jak wszyscy pozostali
Żydzi w Bocianach.
Rabin tupnął kilka razy nogą, żeby uciszyć tłum, i powiedział:
– Moi drodzy! Krzykiem i wrzawą pieniędzy nie uzyskamy. Jednak jeśli uspo-
koicie się i złożycie wszyscy tak, jak robicie to przy okazji innych charytatywnych
celów, nawet nie poczujecie, że macie pusto w kieszeniach… – uśmiechnął się
pokrzepiająco – bo wasze kieszenie i tak są przecież ciągle puste. Poza tym,
mamy tu u nas w miasteczku paru przyzwoitych bogaczy i filantropów. Oni rów-
nież, z Bożą pomocą, przyłożą rękę do sprawy i to nie, broń Boże, pustą. Nie
martwcie się więc, moi drodzy. Wszechmogący, niech będzie błogosławione Jego
Imię, nas nie opuści.
Słowa rabina nie pocieszyły zgromadzonych. W tej ważnej chwili próby roz-
czarował ich bardzo swoim młodzieńczym, niepoważnym podejściem do sprawy.
Tylko reb Lejbele mówił do rzeczy. Nie był wprawdzie zbyt lubiany, ale przynajmniej
wiedział, co się na świecie dzieje, w przeciwieństwie do rabina, który żył z głową
w chmurach i nie miał pojęcia, az borszt iz rojt .
19
– Łatwo powiedzieć: złożyć się – zajęczał reb Lejbele, a cały tłum mu zawtó-
rował. – W obecnych, ciężkich czasach, kiedy jedna połowa Bocianów chodzi
głodna, a drugiej ledwo starcza na jedzenie. Do tego jeszcze trzeba wyremon-
tować dach synagogi. Poza tym skąd można być pewnym, że ta ogromna ofiara
pieniężna pomoże Perli, a nie samemu księdzu?
Żartobliwa uwaga reb Lejbelego została dobrze przyjęta, ponieważ była
zaprawiona odpowiednią dozą goryczy.
19 (jid.) – Skąd uczony Żyd ma wiedzieć,że barszcz jest czerwony. 289