Page 284 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 284

„Na przykład Jankowa, Janek, Jadwisia oraz wszystkie małe sziksy i szajgece
           z pewnością muszą być demonami” – doszła do wniosku, uśmiechając się do
           siebie. „Bo inaczej nie lubiłabym ich tak bardzo”. Była to jej ostatnia myśl, zanim
           zapadła w sen.
              Następnego dnia w Bocianach wrzało jak w ulu. W sztetlu żadna tajemnica
           nie pozostawała długo w czterech ścianach. W krótkim czasie wydostawała się
           przez drzwi i okna na zewnątrz i stawała się a sod far ganc Brody . Sara-Lea
                                                                  15
           i Perla zostały natychmiast otoczone opieką. Wszyscy, młodzi i starzy, troszczyli
           się o nie. Kobiety zmusiły je, żeby położyły się do łóżek. Leżały więc na wysokich
           poduszkach, pod kołdrami wypełnionymi gęsim pierzem, niczym nieszczęsne
           ofiary napadu. Mieszkanki sztetla porzucały swoje gospodarskie zajęcia, zapo-
           minały o własnych krewnych i nie odstępowały od łóżek Sary-Lei i Perli. Płakały,
           lamentowały, sprowadzały wszystkie zamawiaczki i zawodowe płaczki. Zaparzały
           wszelkiego rodzaju lecznicze zioła i podawały je Sarze-Lei i Perli na łyżeczkach
           do wypicia.
              Wszyscy zgadzali się z Sarą-Leą, że to ona była przyczyną nieszczęścia jej
           córki. Asmodeusz postanowił mianowicie osłabić siły Sary-Lei, prześladując
           jej dziecko, a może nawet chciał ją zabić, ponieważ była mu cierniem w oku.
           Trzeba było więc zastosować wszystkie dostępne środki do walki z Szatanem
           Niszczycielem i ochraniać życie obu dotkniętych nieszczęściem kobiet.
              Mężczyźni też nie stali z boku, przyglądając się bezczynnie. Byli jednak
           bardzo podzieleni w opiniach na temat zaistniałej sytuacji. Część z nich – na
           przykład należący do elity sztetla uczeni w świętych pismach, wliczając rabina
           i dajana – podchodziła do całej sprawy lekko, a właściwie zbyt lekko. Wzbraniali
           się zająć wyraźne stanowisko i powiedzieć jasno, co proponują zrobić. Zbywali
           machnięciem ręki wszystkie przedstawiane im dowody i powtarzali słowa rabina,
           że sny są sztuczkami szaleństwa ukrytego w umyśle każdego człowieka i dopó-
           ki nie urzeczywistnia się ich w codziennym życiu, nie stanowią najmniejszego
           zagrożenia.
              Jednak prości mieszkańcy Bocianów – chasydzi, ubodzy sklepikarze i rze-
           mieślnicy – mieli zdecydowanie odmienne zdanie na temat tego, co przydarzyło
           się Perli i byli bardzo zaniepokojeni tym, że ich ukochany rabin okazał się tak
           niedoświadczony i nieodpowiedzialny. Ci mężczyźni patrzyli na całą tę sprawę
           podobnie jak kobiety, jednakże z dużo szerszego punktu widzenia, bardziej
           rzeczowo i praktycznie.
              W jednej tylko rzeczy brali przykład z kobiet – ucięli mianowicie wszelkie
           spory między sobą. Zjednoczyli się wszyscy – z jednej strony w wysiłku, aby
           przekonać rabina o powadze sytuacji, z drugiej strony we wrogości wobec



           15   (jid.) – dosł. Tajemnica całego miasta Brody – powszechnie znana tajemnica, o której wszyscy
    284      wiedzą, lecz nikt o niej głośno nie mówi, inaczej: tajemnica poliszynela.
   279   280   281   282   283   284   285   286   287   288   289