Page 278 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 278

tymczasem wbiegała do wychodka i wciąż jeszcze z rękoma na ustach – żeby
           nie usłyszano jej na zewnątrz – wybuchała długo powstrzymywanym śmiechem.
              Kiedy dochodziła do siebie, oddawała się rozmyślaniom o Lilit. Zdaniem Bi-
           nele była to jedyna kobieta, którą warto było wziąć sobie za wzór. Postanowiła
           więc, że stanie się taka, jak ona. Na drodze do realizacji tego celu widziała tylko
           jedną przeszkodę: Lilit była piękna jak z obrazka, podczas gdy ona, Binele, była
           marzepą.
              Jednym słowem: Binele wyciągała fałszywe wnioski z pouczających historii
           Sary-Lei.
                                            3

           Jednak to, że Binele nie stała się porządną dziewczynką, służąc u Sary-Lei, było
           nie tylko jej winą – lecz również samej żony szojcheta. Co prawda w naturze Bi-
           nele było coś, co nie pozwalało jej należycie pojąć kwestii moralności i grzechu.
           Nauczyła się na przykład za pomocą źdźbła słomy posmarowanego miodem
           wykradać drobne monety z wiszących na ścianie w kuchni szojcheta puszek na
           datki dla Mejera Cudotwórcy, na Malbusz Arumim  i na Talmud-Torę . Wspo-
                                                     12
                                                                     13
           magała się w ten sposób, kiedy nie mogła opanować ochoty, żeby kupić sobie
           biszkopta na Pociejowie i w ogóle nie czuła się z tego powodu grzeszna. Dlaczego
           inne dzieci mogły kupować sobie ciastka, a ona nie?
              Z drugiej strony jednak sama Sara-Lea też miała swoje słabe strony. Była
           wprawdzie dobra dla Binele, nigdy się na nią nie złościła i nigdy jej nie uderzyła,
           a kiedy były same w izbie, opowiadała jej, patrząc na nią dużymi, czarnymi oczami
           o nieobecnym spojrzeniu, o tym wszystkim, co widziała w swojej wyobraźni – jak
           gdyby Binele była tłumem słuchaczek. Problem polegał na tym, że Sara-Lea wyraźnie
           widziała rzeczy, które działy się w jej wyobraźni, natomiast ledwo zauważała to, co
           znajdowało się zaraz przed jej nosem. Widziała więc Binele – ale jej nie zauważała.
           A jeśli jednak zdarzyło się jej ją zauważyć, to i tak miała ważniejsze sprawy na
           głowie niż pamiętanie, dlaczego jakiś czas temu przyjęła tę dziewczynę do siebie
           na służbę. Ot – kręciła się po domu, zamiatała podłogi, zmywała naczynia, poda-
           wała szklankę kawy z cykorii i przysłuchiwała się z ciekawością, kiedy się do niej
           mówiło. Sara-Lea była przyzwyczajona do tego, że ją obsługiwano i słuchano jej.
           Wiedziała, że jej zaradne córki zatroszczą się o wszystko. Były przecież wzorem
           dla innych. Gdyby ona, Sara-Lea, nie wychowała z powodzeniem swoich dzieci,
           czy wtedy inne kobiety z Bocianów miałyby do niej takie zaufanie?
              I rzeczywiście córki Sary-Lei troszczyły się o swoich rodziców z wielką miłością
           i wyrozumiałością. To one nauczyły Binele, co i jak robić w domu szojcheta i w jaki


           12   (hebr.) Towarzystwo Odziewania Nagich, które funkcjonowało w wielu gminach żydowskich.
           13   Talmud-Tora – żydowska szkoła religijna dla najuboższych dzieci oraz sierot finansowana przez
    278      gminę, przygotowująca do nauki w jesziwie.
   273   274   275   276   277   278   279   280   281   282   283