Page 269 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 269
wie, że chciałeś zamordować swojego brata, ale nic więcej. Mężczyźni ze sztetla
też nie wiedzą nic poza tym, że się upiłeś. Tylko my troje wiemy wszystko i nikt
więcej się nie dowie.
Nastąpiło długie milczenie. W końcu Wacław wyjęczał:
– Jestem takim przeklętym psem…
– Jeszcze o czymś powinieneś pamiętać – ciągnął Josel. – Jeśli zaczniesz
zabijać… nie będzie już temu końca. Bo jedno poprowadzi do następnego…
poprowadzi do twojej Wandy i twoich pozostałych dzieci. Jedynie, gdy zostawisz
sprawy tak, jak są, wszystko zostanie zapomniane. Obiecaj mi tylko, że nie
będziesz już prowadził żadnych rozmów z… z kumą… hm, z Hindą Wdową… i nie
będziesz już jej straszył…
Trzeźwy Wacław zaczął płakać prawdziwymi łzami. Josel przeczesał brodę
palcami. Nagle postanowił zaciągnąć Wacława do karczmy.
– Teraz postawię ci kieliszek wódki!
Zanim wypili pierwszy kieliszek monopolki, Josel zmusił trzeźwego jeszcze,
markotnego Wacława, by przysiągł na świętą pamięć swojego bohaterskiego
ojca, na imiona swoich dzieci, na świętą Trójcę i na ostateczne wyzwolenie
polskiej ziemi z rąk Moskali – że nie będzie już nigdy próbował rozmawiać z Hin-
dą. Potem Josel przysiągł na wszystko, co było mu święte i drogie, że nikt na
świecie nie dowie się nigdy prawdy o „tamtej nocy”. Wacław z własnej woli złożył
dodatkową przysięgę, że wypije tylko te parę kieliszków z Joselem, a potem już
nigdy w życiu nie ruszy ani butelki, ani obcej kobiety, żeby Wanda nie musiała
się za niego wstydzić.
– A także dlatego – dodał po chwili wahania – że, Joselu… tobie mogę przecież
powiedzieć, bo wiem, że potrafisz dotrzymać tajemnicy. Sprawa ma się, brachu,
tak… że jeden z naszych bohaterów, pewien Józef Piłsudski, organizuje polskie
legiony… żeby walczyć o wyzwolenie naszej ojczystej ziemi. I grupa naszych
w Bocianach też się przygotowuje… więc jeśli… jeśli będę dalej pił i wylegiwał
się w łóżkach kobiet, nie zostanę dobrym przywódcą, czy nie tak?
I wypił z Joselem za przyjaźń i wolną Polskę.
Parę godzin później Josel, wzmocniony mocnym napitkiem, pospieszył roz-
mówić się z Magdą Wdową.
Magda stała na podwórzu w ciężkich, męskich butach i okrywała grzbiet
rozprzęgniętej kobyły derką z workowego płótna. Pomimo zimna miała na sobie
rozpiętą pod szyją, luźną, barchanową bluzkę, która marszczyła się wokół jej
dużych, luźnych piersi.
– Ach, Jośku kochany! – zawołała. – Sprzedasz mi garniec wapna po spe-
cjalnej cenie?
– Dlaczego nie? – Josel poklepał kark konia. Nie patrzył na gojkę, a mimo to
wszystkimi zmysłami wyczuwał jej ogromną witalność. Miała masywną, wręcz
męską sylwetkę, lecz jednocześnie emanowała wulgarną, wyzywającą kobiecością.
– Dam ci nawet w prezencie dwa garnce wapna… całkiem za darmo. – Pogładził 269