Page 266 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 266

Potrząsnęła grzywą długich włosów, wgryzła się w jabłko ostrymi, połysku-
           jącymi biało zębami, po czym wytarła z twarzy wytryśnięty sok i wybuchnęła
           soczystym, cierpkim śmiechem.
              – Jeszcze śpi! – Josel zamierzał otworzyć drzwi, kiedy, wciąż jeszcze śmiejąc
           się, z ustami pełnymi jabłka, zawołała: – Ale nie w swoim łóżku!
             Josel odwrócił się. W oddali, po drugiej stronie płotu, dojrzał żonę Wacława
           z parą młodszych dzieci, odśnieżających mostek nad wąskim strumieniem.
           Wanda raz jeszcze głośno wgryzła się w jabłko.
              – Matka dziś rano nic od ciebie nie kupi – powiedziała, żując energicznie.
           Mgiełka ciepłego oddechu unosiła się w powietrzu wokół jej twarzy, niczym prze-
           zroczysta woalka. – Głupia krowa, idiotka, całą noc na niego czekała i nie zmrużyła
           oka. Nie jest więc w nastroju do kupowania, chyba że zamyśla wykopać dla niego
           grób i posypać go palonym wapnem, kiedy wróci do domu. – Krzywy uśmiech
           zniknął z twarzy dziewczyny. Gwałtownym, szerokim machnięciem ręką rzuciła
           ogryzek jabłka ponad płotem, w śnieg. – Wy, Żydki, nie jesteście takimi kanaliami
           dla swoich żon i dzieci, co, Jośku? – zapytała, zbliżając się do niego i odgarniając
           równocześnie palcami wskazującymi obu rąk pasma włosów z twarzy.
              Josel nie miał ochoty wdawać się z nią w rozmowę. Szybkim krokiem skierował
           się do furtki, zaraz jednak usłyszał za sobą skrzypienie śniegu pod jej butami.
              – Masz zupełną rację – mówiła, podążając za nim – że nie chcesz mieć nic
           wspólnego z tym łajdakiem. Przechwala się ciągle… opowiada, jak bawiliście
           się razem przy bagnach… Taki z niego szubrawiec! Chce, żeby każdy był jego
           przyjacielem, a nie zasługuje nawet na jednego. Nie przyjaźnij się z nim, Jośku.
           Niech się zestarzeje sam jak pies!
              – Muszę z nim porozmawiać – powiedział Josel głośno, żeby idąca za nim
           dziewczyna go usłyszała. – Gdzie mogę go znaleźć?
             Znowu usłyszał jej gorzki śmiech.
              – Znajdziesz go w łóżku tej dziwki Magdy. Idź tam, Jośku, sprawisz mu miłą
           niespodziankę! – zawołała i pobiegła z powrotem na ganek.
              W Joselu zamarło serce. Magda Wdowa miała związek z drugą sprawą,
           którą postanowił załatwić. Również i w tym przypadku nie chodziło o ratowanie
           wyłącznie jednej osoby – Fiszela Rzeźnika. Fiszel był nieszczęsną, zagubioną
           duszą, zabawką w rękach złych mocy, od których musiał się albo sam wyzwolić,
           albo całkiem upaść. Jednak całe Bociany znajdowały się w niebezpieczeństwie,
           ponieważ Magda była w stanie nawarzyć bigosu. Jednocześnie było to doprawdy
           śmiechu warte! Fiszel, jeden z filarów sztetla, który zwykł przychodzić do niego,
           Josela, prawić mu morały o obowiązkach wobec gminy, tak bardzo zbłądził, że
           naraził na niebezpieczeństwo całą społeczność Bocianów. Jakby jednak nie było,
           Bociany potrzebowały dawnego, silnego Fiszela. Dlatego Josel musiał zrobić w tej
           sprawie wszystko, co było w jego mocy.
              Zaczął chodzić po wsi od drzwi do drzwi, oferując na sprzedaż swój to-
    266    war. Cały czas jednak miał w głowie zamęt i nie starczyło mu cierpliwości,
   261   262   263   264   265   266   267   268   269   270   271