Page 24 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 24

starzy ludzie – pomyślała Hinda – odczuwają brak matki, szczególnie w ciężkich
           czasach”.
             To niewiarygodne, jak bardzo była predysponowana do nieszczęść. Nawet nie
           dziwiła się już, że to mądre przysłowie: Meszane-mokem meszane-mazl  nie
                                                                        34
           ma zastosowania w jej życiu. Przyjazd do Bocianów ani na milimetr nie obrócił
           na dobre jej losu. Jej znamienity rodowód, wywodzący się bezpośrednio z domu
           króla Dawida, a później od rebego z Warki, czy zacne pochodzenie jej męża,
           skoligaconego z całą śmietanką świata rabinackiego – nie znalazło żadnego
           odzwierciedlenia w szczęśliwości jej losu.
             Próbowała przypomnieć sobie rysy twarzy ojca, ale w żaden sposób jej się
           to nie udawało. Słabo go znała i ledwo pamiętała. Był fanatycznie zagorzałym
           chasydem, żył z rebem i dla rebego. Jego prawdziwym domem był dwór cadyka.
           Ale, oj… jej mama… Hinda zobaczyła w myślach rysy twarzy matki, w każdym
           najdrobniejszym szczególe, pamiętała jej przygarbioną postać, sposób poru-
           szania, mówienia, gestykulacji. Jakże dumna była jej mama z roli swojej rodziny
           w sztetlu, z pozycji  swojego męża, jak chasydzko radosna starała się być, chociaż
           ledwo miała czas, by złapać oddech. Miała nie tylko dom pełen dzieci i męża na
           utrzymaniu, ale jeszcze musiała ugaszczać posiłkiem i noclegiem przyjezdnych
           chasydów, których jej mąż sprowadzał do domu. Dawała sobie radę, tak jak umiała,
           podejmowała się prowadzenia najrozmaitszych interesów, wliczając skup towarów
           po wsiach. Wówczas o gospodarstwo musiała troszczyć się najstarsza córka,
           a kiedy mama podupadła na siłach, a córka podrosła, wówczas było na odwrót:
           matka zostawała w domu, a córka szła zarobić dla rodziny na kawałek chleba.
             Hinda nie mogła sobie przypomnieć, aby, poza szabasem i świętami, choć
           jeden dzień mogła sobie posiedzieć bezczynnie. Pójście na spacer, tak po prostu,
           bez konkretnego celu, dla samej przyjemności przejścia się, było dla niej rzeczą
           niesłychaną. Była przecież najstarszą córką, mamą numer dwa dla braci i sióstr,
           miała zatem ten szczególny przywilej dźwigania ciężaru rodziny na swoich drob-
           nych barkach. Niejeden raz musiała przypominać swojej zapracowanej mamie,
           aby dała pierś najmłodszemu braciszkowi – Ziszelemu. Ten to Ziszele potem
           się Hindzie w szczególny sposób odwdzięczył. Jak tylko poszedł do chederu,
           zaczął uczyć Hindę wszystkiego, czego nauczył go mełamed . Później, kiedy
                                                              35
           Ziszele zaczął studiować Gemarę , wtenczas razem przerabiali rozdziały Misz-
                                      36
           ny . Robili to potajemnie, ponieważ nie było dobrze widziane, aby brat siedział
             37

           34   (jid.) – Zmień miejsce, zmień szczęście.
           35   Mełamed – nauczyciel żydowski uczący w chederze, czyli podstawowej szkole religijnej.
           36   Gemara – obszerny komentarz do poszczególnych fragmentów Miszny.
           37   Miszna – zbiór początkowo ustnych, a następnie listownych odpowiedzi rabinów na pytania doty-
     24      czące interpretacji zapisów zawartych w Torze.
   19   20   21   22   23   24   25   26   27   28   29