Page 20 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 20

problemu. Prawda, potrzebował tych paru godzin snu więcej, jednak była pewna,
           że pójście z nią w pewien sposób kompensuje mu to. Co prawda nie odzywał się
           wcale – jej synowie nie byli rozmowni – ale czuła, że z samego maszerowania
           przy niej czerpie on taką samą przyjemność, jak ona z zabierania go ze sobą.
           Krzepiło ją trzymanie jego drobnej dłoni w swojej, koiła swój wzrok widokiem jego
           delikatnej, rozmarzonej twarzyczki i ledwo zauważalnego uśmiechu, który igrał
           mu na ustach. Ten blady uśmiech był tak drogi, szczególnie ostatnio, od kiedy
           stał się taką beksą. Nie, nie był taką marudą, jaką są zazwyczaj dzieci. W ogóle
           nie płakał jak dziecko – raczej jak ona sama, łzy cicho spływały mu po policzkach.
             Pewnego razu zapytała go, czemu tak bez powodu płacze, a on odpowiedział jej:
             – Nie płaczę, mamusiu. Oczka mi się spociły.
             – A dlaczego się spociły?
             – Bo się boję, mamusiu.
             – Czego się boisz?
             – Nie wiem, mamusiu.
             Nie naciskała, aby jej powiedział. Jej córeczki też były płaczliwe, ale w sposób
           charakterystyczny dla dzieci: głośno, natarczywie, tak jakby chciały wypróbować
           mamy cierpliwość. Ale kiedy Jankew płakał, jej serce napełniały złe przeczucia,
           taki lęk, że ledwo mogła to znieść.
             Minęło ją paru Żydów, którzy nieśli pod pachami tałesy  w specjalnych, do
                                                            26
           tego celu przeznaczonych woreczkach i podążali drogą do synagogi. Wkrótce
           i oni – Hinda z Jankewem – minęli piękny, drewniany budynek bożnicy. Przez
           otwarte drzwi zobaczyli zgromadzonych tam Żydów, którzy modlili się owinięci
           w tałesy. Paru Żydów prowadziło gorącą dyskusję na progu synagogi i szames
                                                                           27
           – reb Lejbele  złościł się na nich: „Żydzi, albo wchodzicie, albo wychodzicie!”.
                      28
           Obok przechodzili chłopi w porozpinanych kożuchach. Parobkowie i najemnicy
           dziedzica podążali w stronę wąskiej alei topolowej, która prowadziła do dworu.
           Zaspany pastuszek gonił na łąkę stado krów.
             Kiedy Hinda i Jankew wyszli na szeroką aleję topolową, a niebo przejaśniało,
           zauważyli zbliżającego się z oddali reb Sendera Kabalistę. Wczoraj, kiedy Hinda
           siedziała przed swoim sklepikiem na Pociejowie, widziała go, jak zamykał swój



           26   Tałes – prostokątna chusta, szal modlitewny nakładany przez żydowskich mężczyzn na głowę lub
             ramiona podczas modlitw.
           27   Szames – pomocnik w synagodze będący funkcjonariuszem gminy żydowskiej, woźny.
           28   Większość bohaterów i bohaterek powieści Bociany autorka określa imionami zdrobniałymi, koń-
             czącymi się w jidysz na „l”, „ele”. Taki zabieg służy ukazaniu zażyłości panującej w społeczności
             żydowskiego miasteczka. Ze względu na nieporęczność odmiany tych imion w języku polskim tłu-
             maczki zdecydowały się ograniczyć liczbę form zdrobniałych. W przypadku postaci szamesa zasad-
             niczo zostało zachowane imię zdrobniałe, odstępstwa od tej formy pojawiają się jednak czasem,
     20      np. w wołaczu.
   15   16   17   18   19   20   21   22   23   24   25