Page 232 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 232

drżała nad losem swoich dzieci… Co stanie się z nimi, gdy wyfruną w świat spod
           jej skrzydeł… Modliła się, żeby miały pomyślne, szczęśliwe życie.
              Reb Menaszel rzeczywiście wyszukiwał wspaniałe narzeczone dla Szolema
           – istne perły. Problem polegał na tym, że za każdym razem kiedy uszczęśliwiona
           Hinda przybiegała od reb Menaszela z opisem kolejnej wspaniałej kandydatki na
           narzeczoną, Szolem marszczył brwi, czerwienił się po uszy i wybiegał z domu.
              Hinda zaczęła go w końcu przypierać do muru, żeby powiedział jej, dlaczego
           wybrane przez szadchena dziewczęta mu się nie podobają. Za każdym razem
           miał jedną odpowiedź:
              – To rzeczywiście dobra partia, ale nie dla mnie.
              – Dlaczego nie dla ciebie? To przecież krewna reb Simchy Handlarza Drew-
           nem, a to nie bagatela!
             Szolem rzucił jej jedno ze swoich ostrych, otwartych spojrzeń, które przenikały
           do samego serca i wyznał szczerze:
              – Mnie się wydaje brzydka jak noc.
              Hinda była zdumiona:
              – Reb Menaszel porusza niebo i ziemię, by wyszukać ci najbogatsze i naj-
           piękniejsze dziewczęta w Bocianach, a tobie wydają się wszystkie brzydkie jak
           noc? Przecież nawet się im dobrze nie przyjrzałeś…
              – Nic na to nie poradzę… – Szolem odwrócił głowę i nie patrzył więcej na matkę.
              – To może ci się tylko wydaje, że chcesz się żenić? – próbowała go zrozumieć
           Hinda.
              Wreszcie w pewien piątkowy wieczór po posiłku poczuł, że musi wyznać
           prawdę i odezwał się:
              – Mamo… Chcę się ożenić…
             Hinda odpowiedziała z westchnieniem:
              – Wiem… – I by pocieszyć jego i siebie, dodała: – Nie martw się, Szolemku.
           W końcu znajdziemy, czego szukasz.
              – Ja już znalazłem – zawołał Szolem.
              – Jak to już znalazłeś? Tak nagle? Ni stąd, ni zowąd?
             – Nie nagle, mamusiu. Już dawno temu. Chcę się ożenić z Diną, najstarszą
           córką Szai Blacharza.
              – Ona nie ma przecież ani kopiejki posagu! – Jankew aż poderwał się z miejsca.
              Hinda pokręciła głową w zdumieniu. Jakże zmieniły się czasy, a ona nawet
           nie zauważyła kiedy. Czy przyszłoby jej do głowy, że jej syn sam sobie znajdzie
           narzeczoną? Uśmiechnęła się bezradnie i powiedział cicho:
              – Jedno musisz wiedzieć: Libe iż take zis, ober zi szmekt beser mit brojt .
                                                                           7
           – Zamilkła i dopiero po dłuższej chwili poprawiła perukę na głowie, a jej twarz
           się rozpogodziła. – Z pewnością sam wiesz najlepiej, czego chcesz – wyszeptała.


    232    7    (jid.) – Miłość jest wprawdzie słodka, ale lepiej smakuje z chlebem (żydowskie przysłowie).
   227   228   229   230   231   232   233   234   235   236   237