Page 206 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 206

– Dlaczego tylko na mnie? – nie mogła zrozumieć Binele.
              – Bo on jest mój, a poza tym ty jesteś Żydóweczka.
              – Co znaczy „Żydóweczka”?
             – Nie wiem – przyznała Jadwisia. – Ale mój brat, Mietek, zapytał kiedyś
           mamę, czy będzie mógł ożenić się z tobą… bo pomogłaś mu wyszorować pod-
           łogę i mama powiedziała, że nie, bo jesteś Żydóweczka. A z Żydóweczkami nasi
           chłopcy nie mogą się żenić.
              – Ale… Ale skąd młody panicz wie, że ja jestem…?
              – Młody panicz wie wszystko – stwierdziła z przekonaniem Jadwisia. Kiedy
           jednak spostrzegła smutną twarz i drżące usta Binele, zarzuciła ręce wokół jej
           szyi i cmoknęła głośno w policzek. – Nie musisz od razu płakać. Mama mówi,
           że ty jesteś prawie jak my, a jak będziesz starsza, ksiądz, ojciec Stanisław, zrobi
           cię zupełnie taką jak my i będziesz mogła wyjść za mąż za Mietka.
              – Nie chcę wyjść za Mietka! – rozzłościła się Binele. – Chcę się zakochać
           w paniczu!
              – Dobrze, zakochaj się też w nim – zgodziła się w końcu Jadwisia. – Je-
           steś moją najlepszą koleżanką, więc możesz się w nim zakochać. Będzie-
           my go kochały razem. Ale nikomu innemu nie pozwolimy i nikomu o tym nie
           opowiemy. To będzie nasz sekret. – I raz jeszcze głośno pocałowała Binele
           w policzek.

                                           3

           Binele bardzo szybko przerosła swoją siostrę Dworcię, a nawet zaczęła doga-
           niać Fejgę. Problem polegał tylko na tym, że kiedy sąsiadki jej potrzebowały,
           coraz rzadziej mogły ją znaleźć, postanowiły więc dowiedzieć się, jaka jest tego
           przyczyna.
             Brońcia Płaczka nie miała czasu, by osobiście zająć się tą sprawą, ponie-
           waż całymi dniami była zajęta przy swoim fachu – dzięki Bogu nie brakowało
           w sztetlu domów, w których było nad czym lamentować przez cały dzień. Oprócz
           tego dorabiała też trochę, skubiąc codziennie drób dla bogatych domostw na
           podwórzu szojcheta. Tę dodatkową pracę załatwiła jej Sara-Lea, z którą się przy-
           jaźniła. Poza tym Brońcia miała dom pełen dzieci, a do tego samych chłopców,
           a najmłodszego jeszcze przy piersi. Prowadzenie domu, sprzątanie i gotowanie
           zabierało jej więc tyle czasu, że dnia nie starczało i nigdy nie była w stanie zrobić
           wszystkiego, co zamierzyła.
              Jednakże Brońcia miała synka, na którym mogła już polegać – Berka. Dzieci
           wołały na niego Lunatyk, gdyż miał skłonność do lunatykowania. W księżycowe
           noce zwykł podczas snu wstawać z łóżka i wędrować po podwórku. Nie wolno go
           było wtedy budzić, ponieważ, nie daj Boże, mógłby umrzeć na miejscu. Należało
           tylko uważać, żeby w coś nie wlazł i nie rozbił sobie głowy, i czekać, aż sam wróci
    206    do łóżka.
   201   202   203   204   205   206   207   208   209   210   211