Page 16 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 16
znajdowała się tzw. koza . Poza tym jednak rynek otoczony był jedynie żydow-
19
skimi domami, parę z nich, tych nowocześniejszych, było murowanych, a reszta
drewniana, pokryta pleśnią, na wpół zapadła w ziemię. Tutaj mieszkała żydowska
śmietanka Bocianów. Murowane domy należały do tak znamienitych Żydów,
jak arendarz, handlarz drewna czy skryba, a drewniane – do takich osobistości
lokalnej gminy, jak Fiszel Rzeźnik czy Szmulik Felczer. Oczywiście Pociejów był
zapełniony wyłącznie żydowskimi straganami.
Z rynku, jedynego wybrukowanego miejsca w miasteczku, jak promienie
słoneczne rozchodziły się krzywe uliczki o piaszczystym i błotnistym podłożu.
Żydzi zamieszkiwali je w sąsiedztwie centrum. Im dalej od rynku, a bliżej do
pól i brzeziny, tym więcej chałup zamieszkiwali chrześcijanie. W samym kręgu
domów żydowskich obowiązywał następujący porządek: odległość od centrum
warunkowana była zakresem wpływów i majątku. Okna żydowskich mieszkań
też były „złe”, dlatego lądowały w nich najrozmaitsze przedmioty.
2
Przez okno facjatki przenikała szara poświata brzasku. Było późne lato i niebo
na zewnątrz było ciężkie i nieco zamglone, jakby przetkane przeźroczystymi kłę-
buszkami waty. Na wschodzie zaczynało się ono nurzać w bladopomarańczowej
barwie. Zapiał kogut, wydobywając z siebie dźwięk za dźwiękiem. Odpowiedziało
mu parę innych ptaków. Świerszcze, które przez całą noc nie przestawały cykać,
teraz, wraz z nadejściem dnia, jeszcze bardziej się ożywiły i rozdzierały ciszę
dźwiękami natarczywymi, irytującymi swą monotonnością.
Hinda Polin, potocznie zwana Żoną Sojfera, była już ubrana. Poprawiła pe-
rukę na głowie i owinęła się chustą. Sięgnęła po pusty dzbanek na krzywym
20
kredensie i odwróciła się w stronę pokoju. Chociaż mrok zalegał jeszcze w kątach
izby, znajome kontury każdego przedmiotu dawały się już rozpoznać w padającym
z okna szarawym świetle. Cóż to było za smutne i zaniedbane miejsce! Krzywa
podłoga trzeszczała i drżała przy każdym kroku, jaki się stawiało. Głową niemal
dotykało się spadzistej powały. Tylko pośrodku pokoju, tam gdzie stał stół, było
możliwe podnieść ręce, nie dotykając belek. Latem można tu było udusić się
z gorąca, zimą zamarzało się z zimna. A jednak Hinda lubiła ten swój zakątek,
bez względu na niedogodności i fakt, że odzwierciedlał on całą nędzę jej życia.
19 Koza – przestarzała nazwa aresztu.
20 Zamężne Żydówki miały obowiązek zakrywania włosów. Z czasem aszkenazyjskie kobiety zaczęły
nosić peruki na ogolonych głowach. Zwyczaj ten stosowany jest w niektórych ultraortodoksyjnych
16 środowiskach do dziś.