Page 178 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 178

ten sam oddech… To nazywa się bitul ha-nefesz  – i jest moją odpowiedzią na
                                                   13
           twoje pytanie. Czy rozumiesz…?
             Jankew nie odpowiedział. Stał z głową odwróconą od starego człowieka
           i patrzył przez otwarte drzwi na plac targowy. Równocześnie pozwalał, by słowa
           reb Sendera zapadły mu w pamięć. Oczywiście rozumiał sens opowieści kaba-
           listy, lecz miał ich dość, tak samo jak dość miał już historii opowiadanych mu
           przez matkę. Nie odpowiadały one na jego pytania i tylko podsycały jeszcze
           dręczący go głód prawdy. Wolał już słowa niezwykłego złodzieja, którego gościł
           u siebie Fiszel Rzeźnik. One przynajmniej wzywały do działania, niechby i było
           ono fałszywe, szkodliwe, wstrętne – ale przynajmniej dawało możliwość zmiany.
           Jankew zastanawiał się, jak tu wymknąć się ze sklepiku, nie obrażając sędziwego
           człowieka, kiedy zauważył dziwne poruszenie na zewnątrz. Podbiegł do drzwi
           i zobaczył żandarmów prowadzących przez plac targowy kolumnę zakutych
           w kajdany aresztantów. Nadeszli od północy, od strony wąskiej topolowej alei.
              – Spójrzcie, reb Senderze! – zawołał.
              Przypatrywał się kajdanom na nogach skazanych, długiemu łańcuchowi, któ-
           rym byli skuci jeden do drugiego, karabinom z bagnetami w rękach żandarmów.
           Kiedy przechodzili przez Pociejów, zobaczył wyraźnie woskowe, zapadnięte twa-
           rze, śnieg na brwiach, na gołych głowach i w fałdach podartych ubrań. Co czuli
           ci skuci kajdanami mężczyźni? Jankew wyobraził sobie siebie w ich podartych
           ubraniach, ogromnych butach poowijanych aż do kolan szmatami i pooblepianych
           błotnistym śniegiem. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz.
             Równocześnie radość ścisnęła mu gardło: on, jego matka, siostry i brat nie
           są zakuci w kajdany, nie będą pędzeni przez śnieg i mróz przez żandarmów z ba-
           gnetami. On będzie tego wieczoru siedział razem ze swoją rodziną przy sederze,
           odmawiał Hagadę i jadł zupę z kluskami z macy. Teraz dopiero zrozumiał, co miał
           na myśli reb Sender, mówiąc, że jego matka jest szczęśliwa. Tak, rzeczywiście
           była szczęśliwa – tak jak i on sam. Było to gorzkie szczęście, ale mieli własny
           kąt i byli razem.
              – Gdzie ich prowadzą? – zapytał reb Sendera, który podszedł powoli do drzwi.
              – Do szerokiej topolowej alei. – Reb Sender ze smutkiem pokiwał głową.
              – A stamtąd?
              – Pewnie na Sybir. To już czwarty transport w tym tygodniu. Ludzie mówili
           mi, że zauważyli między nimi paru Żydów…
              – Co takiego zrobili, że tak się ich karze? – wyjąkał Jankew.
              – Zbuntowali się przeciwko władzy. U nas, Żydów, Rebojne szel Ojlem jest
           władcą, a u gojów władca jest bogiem i bunt przeciwko niemu jest największym


           13   Bitul ha-nefesz (hebr. bitul – unieważnienie, zniesienie; nefesz – dusza, życie, tu w sensie: ego,
             jaźń) – termin oznaczający różne stopnie samonegacji własnego „ja” – od całkowitego poddania
             się woli Bożej po samounicestwienie go w celu zjednoczenia z jedyną prawdziwą rzeczywistością,
    178      jaką jest Bóg.
   173   174   175   176   177   178   179   180   181   182   183