Page 175 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 175
słowom przybysza, zauroczeni jego głosem i atmosferą w alkowie. Drżeli i ledwo
mogli złapać oddech.
Fiszel był coraz bardziej śpiący. Wciąż jeszcze powtarzał „Będę…” po każdym
pytaniu przybysza, ale towarzyszyło już temu ziewanie. W końcu gość odpra-
wił go.
Zaraz potem deski łóżka, pod którym leżeli ukryci chłopcy, zaczęły skrzy-
pieć. Tam w górze, ponad ich głowami, przybysz leżał wyciągnięty na posłaniu,
wzdychał ciężko i mruczał niezrozumiałe słowa, które stopniowo przemieniły się
w głośne, zdrowe chrapanie połączone z poświstywaniem przez nos. Alkowę
wypełniły odgłosy gwizdania i sapania, jak gdyby zaczęła tam pracować jakaś
maszyna. Pod osłoną tych dźwięków chłopcy wysunęli się spod łóżka i wymknęli
bezszelestnie z pokoju, po czym wślizgnęli się do alkowy Ariela i opadli ciężko
na jego posłanie.
– Wiedziałem, że z ciebie tchórz! – rozszlochał się Ariel. – Bodaj mi język
odjęło za to, że ci się zwierzyłem! Żebym tak spłonął na stosie w Gehennie!
– Nie mów tak – wyjąkał Jankew. Nigdy wcześniej nie widział, by Ariel płakał.
Fala rozpaczy zalała jego serce. Dlaczego właśnie teraz, kiedy z całej duszy
gotów był zdobyć się w końcu na odwagę i udowodnić Arielowi swoją lojalność,
jakaś wewnętrzna bariera powstrzymała go przed przeprowadzeniem ich pla-
nu? – Ja… ja po prostu nie nienawidziłem go wystarczająco, żeby… chcieć
go podpalić – wymamrotał.
– Oczywiście, że nie! – gorączkował się Ariel, płacząc. – Bo to nie twojego
ojca złapał w swoje szpony, tylko mojego. Twój ojciec ma już zapewnione miejsce
w świetlistym raju.
– Proszę cię, Arielu – zaklinał go Jankew. – To naprawdę nie dlatego… Prawda
jest taka… że… trochę się z nim zgadzam…
Ariel zamilkł, jak trafiony piorunem.
– Ty też?
– Tak mi się zdaje…
Nastąpiła długa chwila milczenia.
– Ja też… – wyznał Ariel. – Oj, Boże w niebiosach! Miałem nadzieję, że chociaż
ciebie nie złapie w swoje sidła.
– Chodzi mi o to, że on ma rację, mówiąc, iż ten świat nie mógł zostać
stworzony przez Wszechmogącego… przez Rebojne szel Ojlem. I ma rację, że
nie ma czegoś takiego jak czyste zło. Ale powiedz mi jedno, Arielu: czy zgadzasz
się też z popełnianiem grzechów?
Ariel milczał długo, pociągając nosem. W końcu odpowiedział:
– Żeby uratować świat…
– Mógłbyś kraść, rabować i mordować? Czy naprawdę mógłbyś… spać
z gojką?
– Żeby uratować świat… żeby go zbawić…
– Ale jak możesz zbawić świat, mając krew na rękach? Jak możesz uratować 175