Page 168 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 168
A sam widzisz przecież, jaki ma – pożal się Boże – posag. – Kiwnął ręką w stronę
Gitli i Szejndli.
Gdy reb Menaszel odszedł, Josel chciał wrócić do siebie do sklepu, lecz
zapłakana Hinda zwróciła się do niego:
– Musicie zrozumieć, reb Joselu… – zawołała. – Też przecież nie chcecie,
żeby wasze dzieci miały macochę. Tylko że ja jestem nieszczęśliwą kobietą,
która nie może decydować o swoim własnym losie. Ale… – nowa fala łez zalała
jej twarz – moje serce się z tym nie zgadza…
Josel odpowiedział krótko i stanowczo:
– Zdajcie się na mnie. On się tu u was na Pociejowie więcej nie pokaże.
Hinda nabrała otuchy. Rozbudziła się w niej nadzieja, że Rebojne szel Ojlem
zlituje się nad nią i sprawi, że nie będzie musiała ponownie wyjść za mąż. W każ-
dym razie póki co miała ten problem z głowy i jej twarz trochę się rozpogodziła.
Znowu mogła skupić się na czytaniu książek, przynajmniej do momentu, kiedy
jakieś słowo lub zdanie nie przywołało jej na pamięć najstarszego syna – Icie-
lego, wtedy na nowo wpadała w rozpacz, albo gdy Wacław Spokojny składał
jej niespodziewaną wizytę na Pociejowie i jej serce pogrążało się w otchłani
przerażenia.
Kiedy odwiedzała ją Dziobata Nechla, nuciły razem ulubione niguny, opo-
wiadały sobie chasydzkie historie, gawędziły o cadykach i cudotwórcach. Gdy
dzieci zasnęły, rozprawiały o ludziach i życiu w ogóle, a także zwierzały się ze
swoich przemyśleń dotyczących doli żydowskich kobiet oraz ich własnego losu.
Jankew często udawał, że już śpi. Był ciekaw wszystkich spraw, o których
matka i Nechla rozmawiały. Nechla często opowiadała historie, które usłyszała
od Sary-Lei Szojchetowej i wtedy Hinda nieraz się z nią sprzeczała, ponieważ
miała odmienne zdanie w kwestii demonów.
Tego wieczoru Jankew usłyszał, jak matka mówiła szeptem, z zaśpiewem,
z jakim recytuje się Gemarę:
– Jeśli to prawda, że demony są jak ludzie, zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak
i zachowanie, to przecież musielibyśmy na każdym kroku na nie wpadać. Rzecz
polega więc na tym, że one nie mają ciała. Dlatego, choć pełno ich na tym świe-
cie – w powietrzu, wodzie, drzewach – nie zderzamy się z nimi. One są zupełnie
niewidoczne. Jest tak, ponieważ gdyby jakiś człowiek zobaczył prawdziwego
demona, nie mógłby znieść jego widoku.
– Ale wierzysz chociaż w to, że demony mają cztery palce zamiast pięciu i nie
posiadają kciuków? – Nechla nie rozumiała, co Hinda miała na myśli, mówiąc,
że demony w ogóle nie mają ciał. – Nie widzimy ich – przyznała – bo wychodzą
nocą, w ciemności i są czarne.
– Nie. Nie widzimy ich, ponieważ są niewidzialne – powtórzyła łagodnie Hinda.
– Chcesz mi wmówić – zdumiała się Nechla – że nie widuje się ich śladów
na śniegu czy na gołej ziemi, podobnych do śladów koguta? Żebym przeżyła tyle
168 dobrych lat, ile razy sama je widziałam przed drzwiami.