Page 163 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 163
– A ja mówię ci, że twoja matka jest szczęśliwa, chociaż płacze. I chociaż
płacze, wie, że jest szczęśliwa.
– A ja nie mogę patrzeć na takie szczęście! – oburzył się Jankew. – Co mam
zrobić?
– Bądź cierpliwy, oto, co masz zrobić. Kiedy nadejdzie twój czas, dowiesz
się, co czynić, a przynajmniej będziesz próbował. Ponieważ nie jesteś obojętny,
będziesz próbował… Prędzej czy później…
– Chcę prędzej, a nie później!
– Chcesz, ale czy jesteś w stanie? Dlatego, kiedy przyjdzie twój czas, będziesz
miał podwójną siłę… podwójną duszę. Kiedy… kiedy się urodziłeś, rozumiesz,
weszła w ciebie dusza dobrego cadyka, który nie dokończył swojej misji i on
pomoże ci prowadzić twoje batalie ze złem… – Reb Sender machnął ręką, nie-
zadowolony z siebie. – Ech, przez ciebie za dużo mówię…
– Jak to za dużo, reb Senderze. Przecież nic mi nie powiedzieliście! – Po
chwili Jankew zapytał stropiony: – A dlaczego Rebojne szel Ojlem nic nie zrobił,
żeby pomóc tobie, reb Senderze? Wy przecież nie macie syna…
Reb Sender zamrugał z ożywieniem oczyma.
– Ależ On pomaga mi przez cały czas.
Jankew zmarszczył czoło.
– Jak? Przecież tu u was strasznie zimno. Do tego cieknie po belkach i nie
macie nawet siennika – wskazał na worek leżący w kącie sklepiku. – Śpicie na
gołej ziemi!
– Czy tak? – reb Sender uniósł brwi, jak gdyby słowa Jankewa go zdumia-
ły. – Po pierwsze, pod posłanie położyłem parę desek. Po drugie, z ziemi nie
można spaść, ale podnieść się, z Bożą pomocą, jak najbardziej można. A jeśli
chodzi o szpary czy dziury tu i tam, to dzięki nim jest mi weselej. Nie jest dobrze
całkiem odgradzać się od świata. Zawsze trzeba zostawić jakąś szparę... I wcale
nie jest tu tak strasznie zimno. A kiedy jednak trochę zmarznę, siodłam sobie
moje myśli i serce i wyruszam na przejażdżkę po tajemnych winnicach Stwórcy
Świata. A tam jest cieplej. Czasami nawet za ciepło… za gorąco dla zwykłego,
słabego śmiertelnika… i wtedy muszę pędem wracać tutaj, do siebie.
– Ale po powrocie będzie wam przecież zimno – upierał się Jankew, próbując
jednocześnie zrozumieć sens słów reb Sendera.
Reb Sender pokręcił głową:
– Trochę to trwa, zanim ochłonę, rozumiesz? A jeśli ponownie trochę zmarznę,
robię znowu to samo…
Jankew nachmurzył się.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
– A jakie jest twoje pytanie? – zapytał reb Sender, udając, że zapomniał.
– Moje pytanie brzmi – odezwał się zuchwale Jankew – jak człowiek może
pokonać szatana, skoro sam Rebojne szel Ojlem nie może sobie dać z nim
rady? 163