Page 14 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 14

tej sytuacji: od czasu pogromu po śmierci Aleksandra II , kiedy połowa miastecz-
                                                       15
           ka poszła z dymem, goje w czasie jakiejkolwiek napaści na Żydów nie ważyli
           się już podpalać ich domów. Mieli już bowiem gorzką nauczkę, że ogień nie jest
           wybiórczy.A co się tyczy samych bocianów, chwała Bogu, bez straży pożarnej
           radziły sobie w czasie pożarów lepiej niż z jej pomocą ich gospodarze. Uciekały
           ze swoim dobytkiem, jeszcze zanim strażacy zorientowali się, gdzie jest pożar.
             Jeśli jednak zdarzył się wyjątkowy wypadek, kiedy chata stanęła w ogniu
           i wszystkim udało się uratować poza małymi bocianiątkami w gnieździe, uzna-
           wano to za zły znak na przyszłość, pomimo że płomienie oszczędziły miasteczko.
           Strażaków witano wówczas na ulicach zaciśniętymi pięściami i „siarczystymi”
           komentarzami. Nie oszczędzano nawet Fiszelego Rzeźnika, dowódcy żydowskiej
           straży pożarnej, a przecież od niego zależało, jaką sztukę mięsa będzie się miało
           do czulentu . Nie oszczędzano również szanownego, wiecznie pijanego dowódcy
                    16
           gojskiej straży pożarnej – pana Wacława Spokojnego, którego rodzony brat był
           księdzem, ojczulkiem Stanisławem, a od jego kazań wygłaszanych w Kościele
           Wszystkich Świętych zależało przecież, co się mogło w chłopskich głowach uroić.
           I rzeczywiście, dzięki bocianom, które – jak wiadomo – przynoszą szczęście, jeśli
           traktujemy je po ludzku, miasteczko, poza kwestiami utrzymania, było szczęśliwym
           miejscem zarówno dla Żydów, jak i gojów. Bociany widocznie nie czyniły rasowych
           różnic między tymi, którzy udzielali im gościny: bez uprzedzeń strzegły, aby łona
           zarówno pobożnych kobiet żydowskich, jak i – nie przyrównując – gojek, nigdy
           nie pozostawały próżne. Sprawiały, że wysyp potomstwa w miasteczku był tak
           obfity, jak tylko natura na to pozwoliła.
              Poza tym, generalnie chrześcijanie i Żydzi żyli razem, a precyzyjnie ujmując:
           obok siebie, całkiem pokojowo. Z konieczności, chcąc nie chcąc, potrzebowali
           siebie nawzajem do przeżycia. We właściwym dystansie utrzymywano formalnie
           „dobre relacje”, które czasami prowadziły do prawdziwie przyjacielskich stosun-
           ków między poszczególnymi, konkretnymi osobami.
              Żydowscy komiwojażerzy, skupujący po wsiach towary, młodzi rzeźnicy i fur-
           mani pili razem z chłopstwem w żydowskiej karczmie. Gojów zatrudniano na
           Pociejowie – tak nazywano targowisko w miasteczku. Żydowscy sprzedawcy
           często otrzymywali za darmo trochę ziemniaków, parę główek kapusty, cebuli,
           owoce od „swoich” chłopów. Kiedy do chłopa za niezapłacone podatki przychodził
           z gminy nakaz konfiskaty tej odrobiny majątku, którą posiadał, Żydzi składali



           15   Car Aleksander II zginął w 1881 r. z rąk Polaka Ignacego Hryniewieckiego. Choć w grupie zama-
             chowców była tylko jedna Żydówka, następca tronu car Aleksander III o śmierć ojca oskarżył rosyj-
             skich Żydów, w wyniku czego w latach 1881-1884 przez całe imperium rosyjskie przetoczyła się
             fala antysemickich pogromów, także w wielu sztetlach na ziemiach polskich.
           16   Czulent – tradycyjna potrwa kuchni żydowskiej, w której obok kaszy, cebuli i fasoli było dodawane
     14      koszerne mięso.
   9   10   11   12   13   14   15   16   17   18   19