Page 142 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 142
szepnęła słówko do izby rabinackiej, żeby otworzono tam okna, aby i stojący
przed domem tłum mógł czerpać przyjemność ze słuchania.
Już po chwili wnętrze izby i ulica przed domem stały się jednym. Kapela
muzykantów podeszła pod okna i Mendele Skrzypek pociągał smyczkiem po
strunach, leciusieńko, żeby broń Boże nie zagłuszyć niosących się z izby słod-
kich dźwięków nigunu. Całe Bociany dały się unieść na skrzydłach pieśni ku
takim duchowym wyżynom, ku takim głębiom, że reb Lejbele – który tym razem
pozwolił się ponieść razem z innymi – nie był w stanie tego dłużej wytrzymać.
Poczuł, że coś ściska go za krtań, chwyta za gardło, więc ukradkiem wymknął
się z izby rabinackiej.
Niezauważony przemknął przez plac targowy i wszedł do swojego mieszkania.
Zastał tam żonę, Dziobatą Nechlę, która owinięta w chustę siedziała samotnie na
krześle przy otwartym oknie i wsłuchiwała się w śpiew niosący się z izby rabina.
Łzy, wielkie jak ziarna grochu, toczyły się między śladami po ospie na jej twarzy.
Ujrzawszy swojego męża, który zatrzymał się niepewnie na środku izby,
przetarła dłońmi twarz i powiedziała cicho:
– Na litość boską! A szif mit zojermilch ist dir untergegangen ? I to w Purim?
31
Zobacz tylko, jaką masz skrzywioną minę. – Dostrzegła jego sponiewierane, wy-
błocone ubranie, w które przebrał się szybko w szopie rzeźnika, zanim pospieszył
do domu, i dodała: – Chodź, zjedz sobie hamantaszka… I niech na wszystkich
Hamanów tego świata przejdzie twoje zmartwienie… – Kiedy zobaczyła, że zamiast
jej posłuchać, wziął miotłę i chwiejąc się na nogach, zaczął zamiatać błoto, które
naniósł na czysto wyszorowaną podłogę, machnęła do niego ręką. – Daj spokój.
Ja to zrobię. – W końcu jego smutny, zagubiony wzrok sprawił, że podniosła się
z miejsca. Podeszła do niego, wyjęła mu miotłę z ręki, wręczyła hamantaszka
i garnuszek kawy z cykorii, po czym otworzyła drugie okno i przystawiła do nie-
go krzesło. – Siądź sobie tu – przywołała go łagodnym głosem. – Można stąd
całkiem dobrze słyszeć.
Usiedli i razem słuchali śpiewu rabina i chazana.
3
Jednak następny dzień był już jak wszystkie powszednie dni roku.
Gdy tylko na Pociejowie zaczęto zamykać sklepy, reb Lejbele pobiegł do
Josela Obeda, który jak zwykle wrócił o tej porze ze wsi, by zamknąć swój sklep
i oznajmił mu, że rabin chce go koniecznie zaraz u siebie widzieć. Josel, którego
twarz, ręce i ubranie pobielone były kredą i wapnem, zaryglował prętem drzwi
sklepu, posłał córki do domu i nie obdarzając reb Lejbelego nawet jednym spoj-
rzeniem, ruszył przez plac do mieszkania rabina.
142 31 (jid.) – Czy zatonął ci statek z kwaśnym mlekiem? – w znaczeniu: co masz taką kwaśną minę?