Page 137 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 137

– Im szybciej, tym lepiej? – zapytał i zaraz zapomniał o tym, jak niesprawie-
             dliwie potraktował go rabin. – A co to za sprawa, rabinie kochany? Czy może
             to tajemnica?
                Rabin smukłym palcem przywołał reb Lejbelego do siebie i nachylił się
             w jego stronę.
                 – Trzeba zachować to w tajemnicy przed gojami – powiedział półszeptem.
             – Rzecz w tym, że arendarz, reb Gerszon Szeres, który dopiero co był u mnie…
             opowiedział, że dzisiaj rano musiał się spotkać w jakiejś sprawie z dziedzicem
             i tam, we dworze, zajrzał do gazety… i przeczytał o demonstracjach i strajkach
             w całej Rosji. Na razie jeszcze nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale przecież nie
             urodziliśmy się wczoraj, prawda, reb Lejbie? Jak zwykle wkrótce wszyscy po-
             wiedzą, że Żydzi są temu winni. Dlatego postanowiłem, że należy trzymać nocą
             straż. Będziemy udawać, że chcemy chronić sztetl przed pożarami. I z tego, co
             wiem, reb Josel najlepiej nadaje się do tego, by to zorganizować. Nie zgadzacie
             się z tym, reb Lejbie?
                Reb Lejbele potrząsnął głową w taki sposób, że mogło to oznaczać zarówno
             potwierdzenie, jak i zaprzeczenie. Wyszedł od rabina wstrząśnięty i przestraszony.
             Było dla niego oczywiste, że arendarz nie wyssał sobie tej historii z palca i może
             nawet to od niego samego pochodził pomysł zorganizowania nocnej straży. Znów
             jakieś niebezpieczeństwo nadciągało nad żydowskie głowy. Reb Lejbele na parę
             dni przestał zrzędzić na Joselego i innych grzesznych mieszkańców Bocianów.
             Ukradkiem obserwował działania zorganizowanej przez Joselego straży nocnej
             i parę razy wyszedł sprawdzić, czy pełniący straż rzeczywiście czuwają nad
             sztetlem.
                 Nadszedł dzień święta Purim. Pogoda była ciepła i tak słoneczna, że śnieg
             leżący na polach i bagnach wokół Bocianów oraz na Białej i Niebieskiej Górze
             zaczął błyskawicznie topnieć. Cały sztetl tonął w błocie – a równocześnie nu-
             rzał i pławił się w radosnej wspaniałości obchodów Purim. Wszyscy cieszyli się
             i świętowali. Ulice rozbrzmiewały dziecięcym śmiechem oraz okrzykami podpitych
             i rozradowanych dorosłych.
                 W Purim reb Lejbele Szames upijał się jawnie i w zgodzie z prawem, jak
             przystało na porządnego Żyda. Jedyny problem polegał na tym, że właśnie tego
             dnia żona reb Lejbelego, Dziobata Nechla, urządzała swojemu mężowi prawdziwe
             purim-szpil . Przez okrągły rok Nechla żyła całkiem pogodzona z myślą, że nie
                       24
             będzie miała ze swoim mężem dzieci. Zdążyła przyzwyczaić się już do swego
             nieszczęścia i traktowała reb Lejba jak namiastkę dziatwy, której nie miała.
             Pilnowała i chroniła go z matczynym poświęceniem. Jednocześnie jednak uwa-
             żała, że nie można było obchodzić prawdziwie Purim, jeśli nie miało się własnych



             24   W święto Purim przygotowywane były żartobliwe sztuki, tzw. purim-szpil, w których aktorzy bądź
                poprzebierani amatorzy, odtwarzali treści z Księgi Estery; tu w znaczeniu: scenę.  137
   132   133   134   135   136   137   138   139   140   141   142