Page 131 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 131
Dziewczynki, rozgrzane zupą, z błyszczącymi oczami i wilgotnymi, uśmiech-
niętymi ustami, wycierały sobie twarze rękawami bluzek, nie zwracając uwagi na
chłopca. Rejzela wręczyła mu z obojętną miną pusty, wyskrobany do ostatniej
kropli zupy garnek. Jednak zanim Jankew zdołał wstać, Binele skoczyła na nogi,
przylgnęła do jego pleców i zarzucając mu ramiona wokół szyi, zawołała:
– Weź mnie na barana!
Jankew postawił garnek na podłodze, wstał, podniósł Binele, stawiając ją na
krześle, a stamtąd wziął ją na barana i nosił po izbie. Pozostałe dzieci przyglądały
się im w milczeniu. Rejzela i Rachela nie darzyły Jankewa ani odrobiną szacunku,
chociaż ostatnio stracił starszego brata, a jakiś czas wcześniej również ojca. Miał
opinię „mięczaka” i były pewne, że ich silny brat Herszele byłby w stanie „powalić
go na łopatki” jednym palcem. Obserwowały, jak usiadł z Binele na posłaniu,
wyjął z kieszeni kawałek sznurka i pokazywał jej, jak bawić się w etl-betl .
10
Rejzela wydęła wargi, robiąc dumną minę i pogardliwie wzruszyła ramionami.
– Fe… – powiedziała. – Taki duży chłopak, a bawi się z dziewczynką, do tego
taką małą! Nic dziwnego, że wszyscy nazywają cię mięczakiem.
Chłopiec nie wyglądał na obrażonego, jednak przestał bawić się z Binele,
wsunął sznurek do kieszeni, podniósł z podłogi garnek i wyszedł.
2
Córki Josela nigdy nie narzekały na swój los. Ich życie miało ustalony rytm,
którego nieodłączną częścią było też chodzenie godzinami z pustym żołądkiem.
Jednak głód ten był wcześniej czy później przynajmniej częściowo zaspokojony
– czy to dzięki sąsiadkom lub ojcu, czy też za sprawą ich własnej zaradności.
Przyzwyczajone były również do zimna i do chodzenia w łachmanach. Utrzymy-
wały dobre stosunki z sąsiadkami i z kobietami na Pociejowie, które zastępowały
im ich własną matkę na ile potrafiły. A poza tym zawsze mogły liczyć na święty
szabas, w który niebo schodziło na ziemię.
Eksperyment Josela polegający na zostawianiu sklepu pod nadzorem najstar-
szych córek został ukoronowany sukcesem. Rejzela i Rachela nauczyły się liczyć
na palcach, a nawet trochę „w głowie”, i Josel – wbrew dobrym radom sąsiadek –
zatrudnił dwie najstarsze córki w sklepie „na stałe”, kiedy tylko skończyła się zima.
Pod jego nadzorem i za pomocą codziennej porcji porządnych klapsów, szybko zro-
zumiały w czym rzecz i potrafiły fachowo wycenić worek czy wiadro wapna i garniec
kredy. Nauczyły się, ile warta była kopiejka, kiedy podnieść cenę towaru, a kiedy
obniżyć, kiedy targować się, kiedy pozwolić klientowi odejść, a kiedy zawołać go
z powrotem. Od tego czasu Rejzela i Rachela, a jakiś czas później również Masza
i Fejga, pomagały sąsiadkom z ulicy tylko po zamknięciu sklepu. Poza tym zaczęły
10 Zabawa kawałkiem sznurka wymagająca zręcznych palców, tzw. „kocia kołyska”. 131