Page 127 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 127

zawieruchę. Później dziewczynki przyglądały się, jak ojciec rozpala w piecu, kończy
             poranne modlitwy i też znika na zewnątrz pośród białej burzy śnieżnej, zaraz po
             tym, jak kościół przy placu targowym rozdzwonił się na pierwszy Anioł Pański.
                 Kiedy tylko Josel wyszedł, dziewczynki porwały w ręce kromki chleba, które
             ojciec dla nich pokroił i rozsiadły się wszystkie na zapiecku. Rejzela wzięła na
             kolana najmłodszą siostrę, Binele, a Rachela drugą z kolei najmłodszą, Dworcię.
             Siostrzyczki gryzły suche skórki chleba i bardzo żałowały Herszelego i ojca, którzy
             musieli wyjść z domu w taką złą pogodę.
                 Rejzela, którą sąsiadki nazywały Chachejmes , westchnęła ciężko – tak, jak
                                                      7
             nauczyła się tego od Brońci Płaczki.
                – Nie mogę zrozumieć – zwróciła się do Racheli – dlaczego Rebojne szel Ojlem
             jest taki zły na mężczyzn, choć oni przecież zachowują się wobec niego lepiej
             niż kobiety. Mężczyźni męczą się w chederze, a potem w bejt midraszu, gdzie
             ślęczą nad księgami, aż robią się całkiem zielonkawi i zeschnięci. Potem żenią
             się i powinni jeszcze więcej modlić się i studiować. A nasz tatuś musi jeszcze do
             tego zarabiać na nasze utrzymanie. Brońcia Płaczka opowiadała, że Sara-Lea,
             żona szojcheta, powiedziała, że mężczyźni są dla Wszechmogącego jak armia
             żołnierzy, i że Wszechmogący jest jak car Mikołaj, a mężczyźni są zobowiązani
             służyć w jego armii całe życie.
                 – Oczywiście, że tak – zgodziła się Rachela. Sąsiadki wołały na nią Stara
             Maleńka. Potrafiła płakać na zawołanie i bardzo lubiła snuć się za konduktami
             pogrzebowymi. Olewaszolem – „niech spoczywa w pokoju” było jej ulubionym
             zwrotem i wplatała go często tam, gdzie nie miało to najmniejszego sensu. –
             Mężczyźni kiwają się nad Gemarami dzień i noc, olewaszolem. Muszą się kiwać
             i studiować w bejsamigdeszu…
                 – Chciałaś powiedzieć: w bejt midraszu – poprawiła ją Rejzela. – Bejsamigdesz
             jest czymś zupełnie innym. To Świątynia Jerozolimska, która został zniszczona.
                 – Tak – przyznała Rachela i trzymając skórkę chleba w ręce, zaczęła kołysać
             się ze smutną miną nad Dworcią, która siedziała na jej kolanach. – Bejsamigdesz
             został zniszczony… A mężczyźni kiwają się w bejt midraszu nad Gemarami i cały
             czas poruszają ustami i połykają cały kurz z ksiąg, olewaszolem. My nie musimy
             połykać kurzu z ksiąg, olewaszolem.
                 – I co mężczyźni wiedzą o życiu? – ciągnęła Rejzela. – Jeśli chcą coś zrobić,
             nawet najdrobniejszą rzecz, muszą się tysiąc razy zastanowić: zrobić, czy nie
             zrobić. Ponieważ Żyd musi ciągle pamiętać o tym, co mu wolno, a czego nie.
             I muszą jeszcze bardziej bać się Wszechmogącego, niż kobiety. Sama słyszałam
             na babińcu synagogi jak rebecyn  mówiła do Sary-Lei Szojchetowej: „Ciężko jest
                                         8
             być Żydem, ponieważ czego by Żyd nie robił, bierze na siebie grzech”.

             7    Chachejmes – mądra, inteligentna kobieta.

             8    Rebecyn – żona rabina, kobieta ciesząca się autorytetem w tradycyjnej społeczności żydowskiej.  127
   122   123   124   125   126   127   128   129   130   131   132