Page 129 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 129
– Nie wyrośnie ci garb, nie bój się – Rejzela uśmiechnęła się rezolutnie. –
W raju zabiera się wszystkie garby, nawet prawdziwym garbusom, i posyła się
je do Gehenny dla gojów i rosze-meruszes .
9
– Ale przecież nie będzie można wytrzymać, klęcząc tak cały czas na kolanach
w świetlanym raju! – Fejga zerwała się na nogi.
– To co? – Rachela pochyliła się gwałtownie do przodu i niewiele brakowało,
a mała Dworcia zsunęłaby się z jej kolan i spadła z pieca. Spojrzała na Fejgę
karcącym wzrokiem. – Wolisz więc iść do Gehenny, żeby cię tam smażono i przy-
piekano na ogniu, olewaszolem?
– Ja nie chcę nigdzie iść! – zawołała zrozpaczona Fejga.
– Jeszcze nigdzie nie idziesz – uspokoiła ją Rejzela, uśmiechając się do niej
swoim mądrym, matczynym uśmiechem.
– Oczywiście, że nie – potwierdziła Rachela i zabrała się z powrotem za
odwszawianie Maszy. – Żeby wejść do świetlanego raju, trzeba skończyć sto
dwadzieścia lat, olewaszolem.
Rejzela spojrzła na Rachelę z wyższością.
– Nieprawda! Najpierw trzeba umrzeć, zanim można wejść do świetlanego
raju. A zanim musi się umrzeć, trzeba jeszcze wcześniej wziąć ślub.
– Wziąć ślub to ja chcę! – zaśmiała się Fejga, przyklaskując.
– Pewnie, że dobrze jest wziąć ślub – zgodziła się Rachela. Ona też uśmiech-
nęła się wesoło i nawet zapomniała dodać olewaszolem.
– Dla nas, kobiet, dobrze jest wziąć ślub – podkreśliła Rejzela. – Ale nie dla
mężczyzn.
Rachela chętnie się z nią zgodziła.
– Oczywiście, że tak. My, kiedy będziemy chciały, olewaszolem, pójdziemy do
Sary-Lei, żony szojcheta, i będziemy sobie słuchały, jak czyta z Cene-benene.
– Cene urene… – poprawiła ją Rejzela.
– Tak… – zgodziła się Rachela. – I my możemy być matkami, a mężczyźni nie!
– Ja też chcę być mamą! – zawołała Fejga. Lubiła rozmawiać o matkach
i często męczyła Rejzelę, żeby jej opowiedziała o ich własnej matce. Chwyciła
swoją lalkę szmaciankę w ręce i z powrotem wdrapała się na piec.
– Ja też chcę być mamą! – jej młodsza siostra bliźniaczka, Masza, usiadła
prosto i patrzyła na starsze siostry, jak gdyby prosiła je o pozwolenie.
– Ja też! Ja też! – zawołały dwie najmłodsze, również siadając prosto.
– Wszystkie będziemy matkami! – zawołała Rachela. – Będziemy gotowały,
piekły i wyczesywały wszy z włosów na święta.
Rejzela westchnęła w stylu Brońci Płaczki.
– Oczywiście… – pokiwała głową. – Kto mówi, że źle jest być matką? Czego
brakowałoby naszej mamusi, gdyby żyła?
9 Rosze-merusze – niegodziwiec, podły człowiek. 129