Page 128 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 128

– Cieszę się, że nie jestem Żydem! – zawołała Fejga.
              – Jesteś Żydem – sprostowała ją z powagą Rejzela. – Jesteś żydowskim
           dzieckiem, żydowską córką.
              – Cieszę się, że jestem żydowską córką! – zaśmiała się Fejga, a jej oczy
           roziskrzyły się z zadowolenia. Była wesołym, żywym jak srebro dzieckiem.
              – Oczywiście – potwierdziła poważnie Rejzela. Przyciągnęła Fejgę do siebie
           i zaczęła szukać w jej włosach wszy. – Dobrze jest być żydowską córką.
              Rachela przełknęła ostatni kęs chleba i przyciągnęła do siebie Maszę.
           Masza położyła głowę na brzuchu Dworci i Rachela zabrała się do przecze-
           sywania jej włosów. Odwszawianie przebiegało w milczeniu. Rachela i Rej-
           zela były tak pochłonięte swoją pracą, że nawet nie poczuły, jak w kącikach
           ich rozchylonych ust pojawiły się strużki śliny. W końcu Rachela odezwała
           się:
              – Tak właśnie. Nikogo nie obchodzi, co robi żydowska córka. Rebojne szel
           Ojlem, olewaszolem, też pewnie się tym nie przejmuje.
              Rejzela zamyśliła się.
              – Tego nie wiem. – Jej ręce zastygły na chwilę w bezruchu na głowie Fejgi.
           – Sara-Lea Szojchetowa powiedziała, że my, kobiety, obyśmy żyły w zdrowiu,
           w świetlanym raju będziemy podnóżkami naszych mężów.
              – Tak powiedziała? – Fejga wyszarpała głowę z rąk Rejzeli. Zwinnie i szybko
           zeskoczyła z pieca, opuściła się na kolana, kładąc dłonie na podłodze, i podniosła
           głowę do Rejzeli: – Popatrz tylko, czy tak wygląda podnóżek? I mężczyźni będą
           trzymali stopy na naszych plecach? Czy tak?
             Dwie najmłodsze siostry usiadły, rozchichotały się i powtórzyły za Fejgą:
              – Czy tak?
              – Tak… Mniej więcej tak… – stwierdziła niepewnie Rejzela.
              – Tak będziemy klęczeć przez cały dzień? – dziwiła się Fejga.
              – I przez całą noc – dodała Rejzela, powoli kiwając głową.
              – Jak to? – Rachela też już nie rozumiała. – Czy w świetlanym raju nie śpi
           się, olewaszolem?
              – Nie. W świetlanym raju nie ma dnia ani nocy – wyjaśniła Rejzela.
              – To co tam jest?
              – Nic. Tylko wieczność.
              – Czy wieczność oznacza, że nic tam nie ma?
              – Wieczność oznacza, że wszystko tam jest i niczego więcej się nie potrzebuje.
              – Ale kobiety muszą być podnóżkami i klęczeć tak cały czas? – Fejga znie-
           cierpliwiła się i zaczęła pocierać sobie kolana. – Będą nas przecież bolały kolana
           i plecy.
              – W świetlanym raju nic nie boli, olewaszolem – pospieszyła wyjaśnić Ra-
           chela.
              – Ale nie będziemy mogły się wyprostować i wyrosną nam garby! – zawołała
    128    z widocznym niezadowoleniem Fejga.
   123   124   125   126   127   128   129   130   131   132   133