Page 123 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Chava Rosenfarb "Bociany. Opowieść o sztetlu”.
P. 123
równocześnie zgadnąć, ile jest w nich kartofli na latkes , czy może są tam dwa
4
kurczaki zamiast jednego z okazji szabasu i Chanuki oraz czy jest też coś do
ubrania dla jednego z nich, a może dla dwóch.
Josel dostrzegał ich spojrzenia emanujące ufnością i proszące go o coś tak
tęsknie, że aż ściskało mu się serce. Czuł, jak bardzo garnęły się do niego, jak
droga była im każda chwila spędzona w jego obecności, a uderzenia stanowiły
dla nich jedynie drobną cenę, jaką musiały zapłacić za przyjemność przebywa-
nia obok niego. Jednocześnie jednak nie mógł uwolnić się od świadomości, że
temu poczuciu bliskości, którą on również odczuwał, towarzyszyło skrępowanie.
Tak było zawsze między nim a jego dziećmi. Nigdy nie czuli się w swojej własnej
skórze, kiedy byli razem.
Rebojne szel Ojlem był surowym, karzącym Władcą i dał człowiekowi taki
niesprawny, ułomny język, gdy przychodziło porozumieć się ze swoją własną
krwią z krwi, kością z kości. Tak trudno było znaleźć wspólny język. Dobrze, pro-
sto i bez problemów układało się wszystko między Joselem a jego dziećmi tylko
w szabas czy w święta, kiedy Josel bywał w dobrym nastroju, a Abele Głupek
odgrywał w ich domu rolę piorunochronu. Jednak z jakiegoś niewiadomego po-
wodu wszystko układało się między nimi jeszcze lepiej i prościej właśnie wtedy,
kiedy Josel złościł się i bił swoje dzieci.
„Gdyby Rebojne szel Ojlem zesłał mi jeszcze choć dwóch synów… – myślał
Josel, krocząc razem ze swoją gromadką – zamiast tych sześciu dziewczyn,
które patrzą na mnie pełnym czułości spojrzeniem Marimel. A czy Herszele, mój
kadisz, nie spogląda na mnie jej oczami?”
Odepchnął dzieci od siebie, szturchając je nerwowo, i kazał im iść przed
sobą, żeby nie widzieć ich oczu. Tego dnia bowiem, w wigilię święta, brakowało
mu Marimel bardziej niż zwykle i nie mógł znieść myśli, jak dobrze by mu dzisiaj
było, gdyby żyła.
Tak rozmyślając, wędrował z dziećmi do miasteczka. Gdy doszli do synagogi,
zatrzymał się z nimi na progu i kazał im wszystkim położyć dłonie na rzeźbionych
drzwiach, żeby dziadek, niech spoczywa w pokoju, który sam je tak finezyjnie
przyozdobił płaskorzeźbami, mógł „przywitać i pobłogosławić” swoje wnuki.
Szames, reb Lejbele Pożeracz Japcoka wyszedł na próg. Obaj mężczyźni podali
sobie i uścisnęli lekko dłonie, życząc sobie nawzajem a gutn szabes i a gutn
jon-tew , jak gdyby byli najlepszymi przyjaciółmi.
5
Gdy przyszli na swoją ulicę, gromadka Josela popędziła naprzód, obwiesz-
czając radośnie dzieciom z sąsiedztwa: „Nasz tatuś już wrócił!”.
4 Latkes – placki ziemniaczane, tradycyjnie podawane w czasie święta Chanuki.
5 (jid.) – Dobrego szabasu i dobrego święta. 123