Page 45 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 45
nymi działaniami policji, co jego zdaniem było jedną z bardzo niewielu
słabych stron Ameryki.
– Popatrz tylko, Aniu, więźniowie mają telewizor i rozrywki.
19
A gelechter ! Śmiać mi się chce. Czego jeszcze im trzeba, wycieczek?
Ja jednak czytałam o więzieniach politycznych i wiedziałam, że
są rzeczy, o których ojciec mi nie mówi, dlatego też kiedy dorosłam,
namawiałam go do zwierzeń najsłodszym, najmilszym córczynym
tonem, jaki umiałam z siebie wydobyć. Siedział w skórzanym fotelu
w swoim mieszkaniu, z „New York Timesem” na kolanach, bo codziennie
musiał przeczytać go od deski do deski. Zsuwał na czubek nosa okulary
w złotych metalowych oprawkach, a jego niebieskie oczy wydawały się
patrzeć gdzieś daleko, jedynie rytmiczne pocieranie palcami o kolana
zaprzeczało jego pozornemu opanowaniu. Głos miał spokojny, jakby
opowiadał mi o przeczytanej właśnie książce. Wbijał wzrok w namalo-
waną przez mojego brata martwą naturę, wiszącą nad kanapą. Światło
z okna wychodzącego na Van Cortlandt Park padało mu na twarz.
– Okej. Najpierw opowiem ci, jak to się stało, że twój ojciec poszedł...
jak to się mówi? Poszedł garować.
Po tych słowach opowiedział mi historię swojego aresztowania przez
„Defensywę”.
* * *
W październiku 2007 roku mój mąż David i ja wsiedliśmy do
zatłoczonego tramwaju, który powiózł nas ulicami Łodzi, tak samo
ponurymi jak podczas mojej poprzedniej wizyty w roku 1992. Budynki,
zaniedbane i niekochane, pokryte były ciemnoszarym nalotem sadzy
i brudu, narosłym przez dziesięciolecia. Kiedy wysiedliśmy i szliśmy
do celu wyprawy, wiatr przybrał na sile i suche liście wirowały nam
z szelestem pod stopami. Kilka osób stojących na przystanku pod-
niosło kołnierze, by ochronić się przed wczesnymi powiewami zimy.
Na rogu robotnicy w kaskach rozkopywali ulicę w szale przebudowy
miasta za nowe pieniądze z Unii Europejskiej. Dla mieszkańców było
to zwyczajne tempo miejskiego życia, lecz ja czułam, że każdy krok
przybliżający mnie do więzienia na ulicy Gdańskiej coraz bardziej
napełnia mnie niepokojem. Z każdym krokiem serce biło mi szybciej,
dłonie zaczęły mi się pocić.
19 Gelechter (jid.) – śmiech.
45