Page 298 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 298

Ucieszyłam się, że mam rozwiązanie, ale martwiłam się, że Chińczycy
          mogą nie przyjąć ze zrozumieniem konieczności zmiany trasy wycieczki.
          Następnego dnia nasza amerykańska grupa stała, wpatrując się w prze-
          dziwne formacje skalne Kamiennego Lasu, podczas gdy kilkanaście
          metrów dalej grupa Chińczyków i Chinek pogrążonych w ożywionej
          rozmowie patrzyła na nas, wskazując na mojego ojca. Wstrzymałam
          oddech. Czy to komunistyczni informatorzy? Tajna policja? Tata stał,
          mówiąc do kilku osób z naszej grupy, które słuchały go z uwagą. Przed
          nami rozciągał się spektakl fantastycznych naturalnych rzeźb. Jadąc
          tu z oddalonego o sto dwadzieścia kilometrów gwarnego Kunmingu, nie
          mieliśmy pojęcia, jak wielkie i pełne magii jest to miejsce. Chińczycy,
          którzy przed chwilą pokazywali sobie mojego ojca, podeszli do mnie
          powoli, a starszy z nich zapytał niepewnym angielskim:
             – Kto jest przewodniczącym waszej grupy?
             – Czemu pan pyta?
             – Mamy pilne pytanie – odrzekł.
             – Okej, możecie mnie zapytać, jestem przewodniczącą.
             – Ten człowiek, ten w zielonym płaszczu – wskazał na tatę. – Potrze-
          bujemy go.
             – Co? – osłupiałam i zaczęłam się pocić. – Po co?
             – On wygląda jak Lenin, potrzebujemy aktora z Zachodu, który tak
          wygląda, do naszego filmu. Jesteśmy z Chińskiego Instytutu Filmowego.
          Możemy zrobić z niego gwiazdę.
             Zacisnęłam usta, żeby się nie roześmiać.
             – On nie jest aktorem. Jesteśmy tylko turystami – odrzekłam.
             – Nie, nie, jest okej, jest okej – powtarzali w kółko.
             Ojciec uznał, że to bardzo śmieszne, że miałby zostać poproszony
          o wcielenie się w rolę arcywroga. Nigdy by tego nie zrobił, nawet gdy-
          byśmy nie byli turystami.
             Wspomnienie tej wycieczki było jak kojący balsam. Powinnam była
          wiedzieć, że tata przejdzie zabieg wszczepienia pięciu by-passów jakby
          to było zwykłe przeziębienie. Gdy tylko doktor powiedział: „Nachman,
          wszystko bardzo dobrze się goi”, tata włożył swoją nową bluzę z napisem
          „Wdrapałem się na Wielki Mur” i poszedł na spacer.
   293   294   295   296   297   298   299   300   301   302   303