Page 296 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 296

– pracy, wychowaniu dzieci, książkach, polityce – a on słuchał, naprawdę
          słuchał. Często dawał mi rady, ale tylko wtedy, gdy go o to prosiłam.
          Nigdy nie narzucał mi swoich opinii. Po przełomie, jakim był wyjazd do
          Hiszpanii, w 1983 roku pojechaliśmy razem do Chin i Japonii. Jednak
          wkrótce po powrocie ojciec zaczął mieć problemy z oddychaniem. Kiedy
          zawlokłam go do kardiologa, protestował:
             – Oj, Ania, co ty się tak zamartwiasz. Pewnie już czas, abym zwolnił.
             – Nie, Tinek – odrzekłam. – Masz dopiero siedemdziesiąt cztery lata,
          a mama powiedziała, że dożyjesz setki.
             Uśmiechnął się i zaprzestał protestów. Okazało się, że tego samego
          dnia musiał przejść operację wszczepienia pięciu by-passów. Czekając, aż
          chirurg wyjdzie z sali operacyjnej, rugałam się w myślach, że zabrałam
          tatę na bardzo stromą wspinaczkę po Wielkim Murze. Był jedną z zaledwie
          trzech osób z naszej wycieczki, które dotarły do najwyższego punktu.
          Reszta musiała zostać niżej, sapiąc, zipiąc i targując się ze sprzedawcami
          o pamiątki. Co bym zrobiła, gdyby wtedy miał zawał?
             Byłam przerażona szczegółami i ryzykiem związanym z operacją,
          które kardiochirurg, dr Messina, wyłożył nam bez ogródek. Tata roze-
          śmiał się i powiedział, że skoro doktor Messina ma pewność, to on także.
          Kiedy pielęgniarki zawiozły ojca na blok operacyjny, ogarnął mnie taki
          strach, że w roztargnieniu przeszłam przez szpital, a potem dalej ulicą
          do katedry św. Jana Bożego. Nie miałam pojęcia, po co tam poszłam,
          lecz jeśli ktoś zagwarantowałby mi wówczas pozytywny wynik operacji
          w zamian za konwersję, na pewno bym to zrobiła. Podniosłam wzrok na
          witrażowe okna; w moim umyśle wizje piły przecinającej klatkę piersiową
          ojca przeplatały się z myślą o tym, jak bardzo by się śmiał, gdyby wiedział,
          że zawędrowałam do kościoła. Nie mogę mu nigdy o tym powiedzieć!
             Opanowałam się i już spokojniejsza poszłam dalej Amsterdam Avenue,
          rozmyślając o naszej podróży do Chin. Żadne z nas nie było odpowiednim
          kandydatem na tę wyprawę. Pomimo doświadczenia podróżniczego,
          tata w swoim zaawansowanym wieku mógł nie znieść trudów podróży
          po odległych południowych rubieżach Chin. Żałowałam, że wtedy o tym
          nie pomyślałam. Jako ledwie wykwalifikowany przewodnik wycieczki
          musiałam skupić się na współpasażerach, którzy wydali sporą kwotę na
          obiecaną przygodę. Wiedziałam, że nie zostanie mi zbyt wiele czasu na
          zajmowanie się ojcem. Po dłuższych przepychankach dyplomatycznych
          moje zoo załatwiło dla naszej trzynastoosobowej grupy bardzo trudne


          296
   291   292   293   294   295   296   297   298   299   300   301