Page 256 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 256

Bystry dzieciak.
             Nachman uśmiechnął się, ale bolało go, że bez wentylatora będzie
          im doskwierał telawiwski upał. Dora próbowała sprzedać ich robione
          na zamówienie kołdry uszyte z niebieskich i złotawych kwadratów
          jedwabiu, przywiezione z Polski, lecz na Bliskim Wschodzie nie było zbyt
          wielu zainteresowanych.

              Sprzedałam te haftowane poszewki i prześcieradła do kompletu –
              pisała Dora. Nie martw się, Nachman, myślę, że dam radę zapłacić
              czynsz w tym miesiącu.

             Poprzednim razem Nachman musiał powiedzieć Dorze, że w Nowym
          Jorku dwie osoby muszą pracować poza domem, aby pokryć wydatki na
          czynsz w skromnym dwupokojowym mieszkaniu, gaz, prąd i żywność.
          Opisał swoje plany budżetowe:

              Jeśli każde z nas zarobi 40 dolarów miesięcznie, będziemy bez-
              pieczni. A ty będziesz musiała pracować tylko przez krótki czas,
              zanim nie dostanę podwyżki, potem będziesz mogła znowu być moją
              angielską królową i nie będziesz spędzać dwóch godzin dziennie
              w metrze. Zła wiadomość jest taka, że muszę Ci wyjawić z całą szcze-
              rością, że będziesz musiała pracować w czyimś zakładzie. Wiem,
              że przez całe życie sama byłaś sobie szefem, ale tutaj to po prostu
              niemożliwe.

             Był taki zły, że musi jej to mówić, ale tak było uczciwie: informować ją
          o dobrych i złych rzeczach. Pisał już wiele razy o tutejszych wspaniałych
          możliwościach.

              Doro, czy uwierzysz, że wszyscy moi znajomi mają telewizory, tele-
              fony, elektryczne odkurzacze i nowiutkie piecyki gazowe?

             W głębi serca wiedział jednak, że dobra materialne nigdy nie robiły
          wrażenia na jego żonie.
             Nachman zamrugał, aby odegnać łzy cisnące mu się do oczu, i ponow-
          nie skupił się na liście. Samo patrzenie na ich odręczne pismo zbli-
          żało go do nich: ledwie czytelne bazgroły Dory, biegnące pod różnymi
          kątami; okrągłe, duże litery Ani i idealnie uformowane, maleńkie znaki
          Daniela, doskonale zaprojektowane, wyprostowane i nie zbaczające z linii


          256
   251   252   253   254   255   256   257   258   259   260   261