Page 249 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 249
CZĘŚĆ TRZECIA
POTEM
Rozdział siódmy
Ludzie ostrzegali Nachmana, że metropolia tej wielkości co Nowy Jork
może sprawić, iż zwykły śmiertelnik poczuje się jak karzełek, będzie
zdezorientowany i zatęskni za miejscem, z którego przybył. Ale co oni
wiedzą? – myślał. Od pierwszego dnia w Nowym Jorku Nachman uległ
jego podniecającemu czarowi. To była miłość od pierwszego wejrzenia,
podobnie jak z Dorą. Miał pustą kieszeń, musiał więc spędzać noce na nie-
wygodnych kozetkach i rozkładanych sofach w mieszkaniach przyjaciół,
lecz mógł za darmo napawać się atmosferą wolności, emanującą z tłu-
mów na ulicach, spieszących w pogoni za swoim „amerykańskim snem”.
Nieustanny szum sprawiał, iż miasto wydawało się gigantycznym ulem;
ludzie, tak samo jak pszczoły, byli pracowici i każdy wykonywał swoje
zadanie, aby przetrwać. Nachman miał nadzieję, że w najbliższej przy-
szłości pojawi się możliwość zatrudnienia. Musiała się pojawić. W tym
pełnym życia mieście działo się tak wiele, że na pewno potrzeba było
nieprzerwanego strumienia siły roboczej, aby to wszystko zrealizować.
Przed wyjazdem z Izraela krewni wielokrotnie ostrzegali go przed
pułapkami owego „miejskiego potwora”, jak nazywali Nowy Jork.
Nadal dźwięczały mu w uszach słowa Chawy: „Gdzie zamierzasz miesz-
kać po przyjeździe do Nowego Jorku? Hotele są o wiele za drogie na
twoją kieszeń. Nie chcesz chyba skończyć jako bezdomny”. Z jej słów
249