Page 246 - Centrum Dialogu im. Marka Edelmana w Łodzi. Annette Libeskind Berkovits „Życie pełne barw. Jak Nachman Libeskind przeżył nazistów, gułagi i komunistów"
P. 246

– Shalom Icchak, jak dobrze cię widzieć. Nachman, chodź tutaj! –
          zawołała. – Icchak ma dla ciebie wieści.
             Nachman wyłonił się z kuchni, zdejmując fartuch, który włożył do
          zmywania naczyń. Przewiesił go sobie przez ramię.
             –   Wos macht a Jid? – pozdrowił szwagra i usiadł obok Dory na kanapie.
          Icchak nadal stał na środku pokoju. Obracał w palcach kosmyk włosów
          z brody, patrzył na swoje buty i wyglądał na oklapniętego, co było dla
          niego nietypowe. Potem powiedział z rezygnacją w głosie:
             – No cóż, Nachman, teraz możesz naprawdę z czystym sumieniem
          myśleć o emigracji do Ameryki.
             Dora znała Icchaka wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, jak ciężko
          przyszło mu udzielenie Nachmanowi rozgrzeszenia. Nigdy by nie pomy-
          ślała, że takie słowa kiedykolwiek wyszłyby z jego ust: herezja!
             Wiedziała też coś jeszcze: usłyszawszy, na czym miałaby polegać
          praca, Nachman nigdy by jej nie przyjął.


                                        * * *


             Tego wieczoru, kiedy ojcu odmówiono posady na poczcie, ze ściśnię-
          tym sercem słuchałam całej rozmowy przez otwarte drzwi do sypialni,
          gdzie kończyłam odrabiać lekcje. Chciałam krzyknąć „Nie, nie, nie idź
          do konsulatu, Tinek!”, ale siedziałam cicho. Nawet wtedy czułam, że
          moja opinia nie byłaby mile widziana w tej rozmowie. Byłam zakochana
          po uszy w Izraelu, wiedziałam jednak, że Izrael nie kocha mojego ojca.
          Młodość i witalność tego kraju, która tak mnie zelektryzowała zaraz
          po przyjeździe, zadziałała przeciwko niemu. Przygnieciony dwiema
          barierami w postaci swojego wieku i języka, ojciec podjął tego wieczoru
          wiekopomną decyzję.
             Po długiej przerwie w urywanej rozmowie tata powiedział do Icchaka:
             – Jutro pójdę do amerykańskiego konsulatu i wezmę wniosek wizowy.
          Wiem, że moja siostra Roza spróbuje mi pomóc.
             Dobrze wiedziałam, że tata marzył o spotkaniu z siostrą, od kiedy
          natrafił na jej ślad za pośrednictwem emigracyjnej poczty pantoflowej.
          Po wyjeździe z Łodzi do obozu dipisów w Niemczech Roza ponownie
          wyszła za mąż, urodziła dwie córki i osiedliła się we wschodniej części
          Stanów Zjednoczonych.


          246
   241   242   243   244   245   246   247   248   249   250   251